Środa 13 czerwca 2012
Trzynaście lat temu, 13 czerwca 1999 r. została beatyfikowana jedyna, jak dotąd, Lublinianka. Kazimierę Wołowską mało kto zna, choć wielu Lublinian, może nawet wszyscy, przechodzili obok tablicy jej poświęconej. Lubelska święta nie ma w mieście swojej ulicy, placu czy skweru i choć to smutne, ale poszła zupełnie w zapomnienie.
Beatyfikacji Kazimiery dokonał Jan Paweł II w Warszawie, kiedy włączał w grono świętych tzw. grupę 108 polskich męczenników z okresu drugiej wojny światowej, z kolei pamiątkowa tablica zawisła na ścianie domu rodzinnego Wołowskiej w r. 2003.
Święta z Lublina była niepokalanką (Zgromadzenie Sióstr Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny), urodziła się w Lublinie 12 października 1879 r. i mieszkała tu do czasu wstąpienia do zakonu, co uczyniła w wieku 21 lat. Decyzję tę poprzedziło rzewne i romantyczne rozstanie z narzeczonym. W zakonie przyjęła imię Marii Marty od Jezusa. Pracowała kolejno m.in. w Maciejowie (dawny polski Wołyń), Jarosławiu i Nowym Sączu. Tuż przed wybuchem wojny, w sierpniu 1939 r. została przełożoną domu w Słonimie (dziś na Białorusi).
Po zajęciu tych terenów przez Niemców zaczęła się eksterminacja Żydów. Siostra Marta ukrywała w murach klasztoru kilkudziesięciu żydowskich uciekinierów. To spowodowało ostrą reakcję Gestapo. W nocy z 18 na 19 grudnia 1942 r. hitlerowcy wtargnęli do klasztoru i aresztowali s. Martę, drugą zakonnicę Ewę Noiszewską oraz kapelana, jezuitę ks. Adama Sztarka. Wszyscy zostali rozstrzelani w mroźny ranek 19 grudnia w żwirowni na Górze Pietralewickiej, kilka kilometrów od Słonimia. W tej okolicy dokonano egzekucji ponad 20.000 osób w czasie wojny.
Przed zbrodnią Niemcy kazali wszystkim zdjąć ubrania, s. Marta wahała się, ale ks. Adam przekonywał: „Pana Jezusa zanim ukrzyżowano, też obnażono …” Jeden z gestapowców siłą zdarł z siostry zakonny welon. Jakimś cudem welon ten ocalał i jest jedyną pamiątką po błogosławionej. Ostatnie słowa, jakie wypowiedziała męczennica brzmiały: „Jezu, to dla Ciebie, za naszą biedną Polskę”.
Wszystko w tej historii jest dość banalne z dzisiejszego punktu widzenia – wojna, okupant, okrucieństwo, terror, w końcu szybka śmierć. Siostra Marta Kazimiera dla mnie jest cichą patronką miasta, z którym od wielu lat jestem związany. Mocna kobieta, zrobiła we właściwym czasie to, co powinna. Miłość, która potrzebowała ofiary z życia.
Myślę, że podobnie i każdy z was żyje w pobliżu miejsc naznaczonych obecnością cichych świętych. I może nawet nie wiemy, ile im zawdzięczamy.
PS. Trochę na zasadzie, „Przechodniu zatrzymaj się i pomódl”, Lublinian i gości informuję, że tablica poświęcona bł. s. Marcie Kazimierze, wmurowana jest w ścianie tzw. „Małego Watykanu” (obiegowa przedwojenna nazwa pałacu rodu Morskich, będącego pod koniec XIX w. własnością Wołowskich), przy Krakowskim Przedmieściu 62, tuż za obecną księgarnią „Ezop”. Budynek obecnie zajmuje Krajowa Szkoła Sądownictwa i Prokuratury.
Pingback: JEDYNA BŁOGOSŁAWIONA LUBLINIANKA | Itinerarium
Pingback: SŁODKA JAK MIÓD - ItinerariumItinerarium