Sobota 21 maja 2022
Bez wątpienia Wołodymyr Żełenski przechodzi do historii jako wielki przywódca i mąż stanu. Nie uciekł do Londynu na emigrację (choć namawiali go do tego wielcy w Europie), za to codziennie zagrzewa do walki swoich rodaków. I choć czasem szala przechyla się na stronę Rosji, ukraiński prezydent nadal odważnie walczy.
Pozwolę sobie na małą wycieczkę historyczną. Jest maj roku 1940, na Londyn i inne miasta Albionu spadają pierwsze niemieckie bomby, leży pokonana przez Hitlera cała Europa łącznie z dumną Francją. Wówczas na czele Wielkiej Brytanii staje Winston Churchill i wygłasza słynne słowa:
„Mogę wam obiecać tylko krew, znój, łzy i pot. Staje przed nami zadanie najcięższego rodzaju. Przed nami wiele, wiele długich miesięcy walki i cierpień. Pytacie mnie o cel. Mogę odpowiedzieć jednym słowem: zwycięstwo – zwycięstwo, choćby droga do niego była długa i ciężka – bo bez zwycięstwa nie ma przetrwania. (…) Jednak podejmuję się realizacji mojego zadania z optymizmem i nadzieją. Jestem pewien, że nasza sprawa znajdzie odzew w narodzie. W tym momencie czuję się upoważniony poprosić o pomoc wszystkich, a więc mówię: „Chodźmy razem, chodźmy razem naprzód, połączmy nasze siły…”.
I choć trudno wybaczyć Churchillowi Teheran i Jałtę, jego inauguracyjne przemówienie miało decydujący wpływ na postawę Anglików i ostatecznie na złamanie hegemonii Niemców.
W podobnych tonach przemawia dziś prezydent Żełenski i deklasuje przywódców całej Unii. On słusznie dzierży miano przywódcy, premierzy, kanclerze i prezydenci z UE to raczej gorliwi księgowi, dbający o interesy swoich obywateli.
Teraz uwaga kontrowersyjna pewnie. Do 1978 r. hegemonia Włochów na tronie papieskim nie ulegała wątpliwości. Aż przyszedł krakowski biskup Karol Wojtyła, i lekceważony Wschód Europy rozbłysnął wielkim blaskiem. Może i teraz chcielibyśmy zobaczyć jakiegoś męża stanu w Paryżu, Rzymie czy Berlinie albo i w Warszawie, nic z tego. Za to w Kijowie eksplodował Żełenski, zawstydzając resztę europejskich władców.
To, co stanowi istotną różnicę między Żełenskim i całą resztą przywódców Europy, to wiara. A ta, jak wiadomo góry przenosi i jest domeną zwycięzców.