STARCIE Z MOSKIEWSKIM DUCHEM

Piątek 25 lutego 2022

Nie mam satysfakcji z tego powodu, że wcale nie byłem zaskoczony wojną w Ukrainie. Spodziewałem się tego od dawna, często o tym pisałem, choć nie chciałem, aby do tego doszło. Pierwsze krwawe cięcie odradzający się rosyjski imperializm zadał Czeczenii, no ale któż by się przejmował losem małego narodu. Spotkałem zaraz po tym pewnie tysiące Czeczenów, przez Polskę uciekających dalej. Drugiego, równie brutalnego cięcia Rosja dokonała w Gruzji, temu już przyglądałem się z bliska, z Tbilisi i Gori. Zapamiętałem i zawsze powtarzałem smutne i spełniające się właśnie proroctwo Lecha Kaczyńskiego spod Gori w 2008 r. – „Dzisiaj Gruzja, jutro Ukraina, a pojutrze być może Polska”, cytuję z pamięci. No, ale co tam Gruzja, też mały naród w skali świata. Trzecie, też śmiercionośne, także widziałem na własne oczy, myślę o roku 2014 w Ukrainie. No, ale to był tylko Krym i kawałek dalekiej Ukrainy. Piszę nieco sarkastycznie, bo dla przyglądających się działaniom Putina od początku jego władzy, kolejne agresje były oczywiste.

Wojnom zacząłem się przypatrywać bliżej już w dzieciństwie, pierwszą była ta w Wietnamie, przegrana sromotnie przez Amerykanów. Zauważyłem, że i tamta wojna i kilka następnych (ale i wcześniejsze) w gruncie rzeczy zawsze były starciami dwóch lub więcej duchów. Pisząc „duchów” mam na myśli wartości i antywartości, które oczywiście przekładają się ostatecznie na bomby, czołgi i pociski. W Wietnamie pewien słuszny duch, nazwijmy go duchem dumy narodowej i chęci samostanowienia Wietnamczyków (ze wsparciem ówczesnego ZSRR), zdolny był oprzeć się potędze najmocniejszej armii świata z USA. Podobnie było w Afganistanie, w latach 80-tych ub. wieku, afgańskiego ducha niepodległości nie pokonały sowieckie armie, to samo powtórzyło się znów w ostatnim starciu Afgańczyków z siłami NATO. Niepodległościowy duch Czeczenów, niestety, został bezwzględnie zduszony przez okrucieństwo i miliony ton rosyjskich już bomb. Bardzo życzę siostrom i braciom z Ukrainy, aby ich duch zdolny był pokonać złego ducha z Moskwy.

W pewnym sensie w Ukrainie rozgrywa się także walka złego moskiewskiego ducha, bardzo silnego, z duchem Zachodu. A ten zachodni duch jest słaby, imperialnemu szaleństwu przeciwstawia sankcje ekonomiczne, które są poza uwagą ideologów w Moskwie. Zresztą, ten zachodni duch ma kształt portfela, jest słaby, zwiotczały, opiera się na silnej wierze w moc pieniądza. Boję się, że duch moskiewski, zły, bo wypełniony pychą i manią wielkości, jest jednak duchem silniejszym niźli rozleniwiony i spasiony duch Zachodu. O ile Zachód nie przemieni się duchowo, w strażnika wolności, herolda solidarności i męża pełnego odwagi, na dłuższą metę przegra. A wolność, solidarność czy męstwo, mają swoje korzenie w lekturze i praktyce Ewangelii.

I na koniec, obym był złym prorokiem, wracam do orędzia Lecha Kaczyńskiego, ono kończy się na „a pojutrze być może Polska”. Jest jednak także jeszcze następny dzień, jakieś „popojutrze”, czyli rosyjskie zastępy w Berlinie czy Paryżu. Proszę się nie śmiać, tak już w historii bywało, że Moskale gościli w tych stolicach, a żaden Napoleon czy Hitler na Kremlu stopy nie postawił. Owszem, pamiętam, był tam nasz rodak, Stanisław Żółkiewski, niecałe bodaj dwa lata, w XVII w. Na tę powtórkę jednak się nie zanosi.

Itinerarium

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.