Świadkowie Bożego Narodzenia (7) Wtorek 10 grudnia 2013
45 rocznica śmierci Tomasza Mertona
Po śmierci ojca Ludwika przełożony wysłał do jego celi któregoś ze współbraci trapistów z poleceniem przyniesienia rzeczy zmarłego. Zakonnik wrócił i zameldował, że nawet trzech ludzi nie przyniesie wszystkiego. Okazało się, że dopiero mała zakonna furgonetka pomieściła zapiski ojca Ludwika.
Tomasz Merton, w zakonie Ojciec Ludwik, zginął tragicznie dokładnie 45 lat temu, 10 grudnia 1968 roku w Bangkoku, wskutek przebicia prądu w wentylatorze. Poleciał do Azji na konferencję mistyków chrześcijańskich i buddyjskich. Nie będę się silił na przytaczanie jakichkolwiek cytatów z wielotomowej twórczości Mertona, każde niemal jego zdanie warte jest zacytowania. Lektura „Siedmiopiętrowej Góry” i „Nikt nie jest samotną wyspą” (przynajmniej tych dwóch tytułów) pozwala zachwycić się światem, życiem, człowiekiem i Panem Bogiem. Są książki, które zasiewają w sercu pokój, cichą radość, ochotę do życia i rozpalają pragnienie miłości. Dzieła Mertona zaliczane są do klasyki współczesnej literatury mistycznej a on sam uważany za bodaj najwybitniejszego mistyka XX wieku.
A jak mistyk, wybitny i uduchowiony, zachowuje się w codziennym życiu? Zapamiętałem wspomnienie pewnej dziennikarki, która przybyła do klasztoru, aby zrobić wyjątkowy wywiad z mistrzem. Weszła do rozmównicy (miejsce gdzie w klasztorach można przyjmować gości) i zobaczyła Mistrza pochylonego nad gramofonem. Doleciały do niej dźwięki „P.S. I love You”, popularnego wówczas przeboju The Beatles. Zdziwiona zapytała jak może słuchać takiej płytkiej i beznadziejnej muzyki, przecież to grają we wszystkich stacjach radiowych. Merton spokojnie odpowiedział, że zawsze chciał coś takiego napisać, że to mistyka najwyższej próby (dla jasności wklejam na końcu tekst). Henri Nouwen, inny wielki myśliciel i znakomity pisarz z dziedziny duchowości umówił się telefonicznie z Mertonem na rozmowę o meandrach wtajemniczeń mistycznych. Nie wiedział jak wyglądał Mistrz (były takie czasy, że nie działała wyszukiwarka a i telewizja była rzadkością, zresztą trapiści nie byli jej bywalcami), przyleciał na spotkanie specjalnie z Europy do opactwa Gethsemani w środku USA. Wszedł do rozmównicy i zobaczył, że jakiś mnich siedzi w kuckach na podłodze i popija piwo z puszki. Zagadnął czy może poprosić Ojca Ludwika. Zakonnik wstał, otrzepał habit i wystrzelił: „Henri? To ty? Napijesz się piwa? Trochę mi jeszcze zostało …” Przybysz chwilę musiał ochłonąć po czym dokończył puszkę. Jak wspominał po latach, w zasadzie dwaj pisarze duchowi mogliby przy spotkaniu robić tylko jedną lepszą rzecz niż picie piwa. Byłoby to … picie wina, które Nouwen bardziej cenił.
Ktoś, kto ma żywą więź z Bogiem, kto doświadczył Jego Narodzenia, z równym namaszczeniem śpiewa psalmy w oficjum zakonnym co słucha Beatlesów i pije piwo. Bóg stał się człowiekiem i uświęcił wszystko, co ludzkie.
Nie dane mi było poznać Tomasza Mertona twarzą w twarz, choć czuję, że znamy się osobiście. I to nie tylko dlatego, że słucham Beatlesów i pijam czasem piwo. Staram się, jak Tomasz, jak wielu z nas, jak najmocniej wierzyć w żywą i bliską obecność Boga, przy nas i w nas samych.
As I write this letter,
Send my love to you,
Remember that I’ll always,
Be in love with you.
Treasure these few words ’til we’re together,
Keep all my love forever,
P.S., I love you.
You, you, you.
I’ll be coming home again to you, love,
And ’til the day I do, love,
P.S., I love you.
You, you, you.
As I write this letter,
Send my love to you,
Remember that I’ll always,
Be in love with you.
Treasure these few words ’til we’re together,
Keep all my love forever,
P.S., I love you.
You, you, you.
As I write this letter, (Oh oh oh)
Send my love to you, (You know I want you to)
Remember that I’ll always, (Yeah)
Be in love with you.
I’ll be coming home again to you, love,
And ’til the day I do, love,
P.S., I love you.
You, you, you.
You, you, you.
I love you.
18 responses to I BEATLESI I PIWO