Wtorek 16 lipca 2013
Przypuszczam, że wielu z was, podobnie jak i ja, co jakiś czas słyszy: „Pomódl się za mnie!”, „Zmów zdrowaśkę za mnie!”, „Pamiętaj o mnie w modlitwie” albo „Westchnij za mną, mam trudną sprawę!”
Jedna z moich koleżanek, karmelitanka bosa, opowiadała, że rozpoczęła modlitwę ok. 9 rano, a kiedy znów spojrzała na zegarek było już po 18.00, zupełnie nie zauważyła upływu czasu. W czasie swoich zakonnych modlitw przynajmniej godzinę dziennie poświęca na wspieranie przyjaciół, znajomych i ważnych dzieł. Dzięki temu wiem, że jestem objęty jej duchową pomocą i troską. Na podobnej zasadzie wzmacniają mnie również inne siostry. Codziennie pamięta o mnie także mama z różańcem.
W swoim rytmie modlitwy ogarniam każdego dnia tych, co mnie o modlitwę proszą lub wiem, że potrzebują Bożych mocy. Nie zapominam również o czytelnikach Itinerarium.
Mam bardzo mocne przeczucie, że to co robią kameduli (około sześciu godzin dziennie na modlitwie), kartuzi, trapiści, cystersi, benedyktyni, wizytki, karmelitanki, klaryski, norbertanki i inni członkowie modlących się wspólnot mniszych, to najważniejszy wkład w utrzymanie sensu na tym świecie. Niewidoczna, z pozoru niewydajna i cicha praca serc i umysłów, nieustanny duchowy szturm, to są dzieła, które powstrzymują nasz świat przed stoczeniem się w totalny absurd i nieodwracalny zamęt.
Moc ducha, przychodząca na modlitwie i dzięki modlitwie innych jest najpotężniejszą siłą. Przyszłość każdego z nas i przyszłość świata zależy od modlitwy.
18 responses to DZIEWIĘĆ GODZIN NA KOLANACH