Poniedziałek 15 lipca 2013
Postać pana Ignacego odkryłem niedawno, a wkrótce mam nadzieję, że wszyscy będziemy mogli się modlić przez jego wstawiennictwo. Ignacy Trenda, podobnie jak innych 120 męczenników czasu Drugiej Wojny Światowej czeka na beatyfikację.
W życiorysie pana Ignacego nie ma żadnych fajerwerków, przeciwnie jest bardzo skromny i prosty. Urodzony pod koniec XIX wieku w ubogiej rodzinie, wcześnie został osierocony, nie miał żadnego wykształcenia, nie umiał czytać ani pisać. Utrzymywał siebie oraz żonę i dziecko jako wyrobnik, czyli osoba wynajmowana do różnych prac na wsi, głównie w polu.
W Lelowie, nieopodal Częstochowy zastała go wojna. W odwecie za straty poniesione w walce z polskimi wojskami Niemcy postanowili wziąć rewanż na cywilach. Grupę mieszkańców Lelowa spędzono w okolice kościoła, a panu Ignacemu ktoś z hitlerowców nakazał przyniesienie słomy z pobliskiej stodoły i podpalenie drewnianego krucyfiksu w przedsionku świątyni.
Jezusicku kochany, ja Cię podpalał nie będę! – zawołał Ignacy.
To wystarczyło, aby za chwilę padł martwy po serii z pistoletu maszynowego. Był poniedziałek 4 września 1939 roku. O panu Ignacym wiadomo, że był pobożny, ilekroć wchodził do kościoła całował krucyfiks a przed przydrożnymi kapliczkami zdejmował czapkę i czynił znak krzyża. Jego śmierć wydaje się banalna, była wojna, nienawiść, okrucieństwo, bezprawie.
Czasem ze smutkiem przyglądam się współczesności i przypuszczam, że dziś nie brakłoby śmiałków, którzy przy świetle kamer i za parę złotych, podpaliliby każdy krucyfiks.
Ludzie, sprawy, rzeczy, znaki, za które oddalibyśmy życie. I już wiemy, kogo i co kochamy.
10 responses to KRUCYFIKSU NIGDY NIE PODPALĘ