Poniedziałek 2 maja 2022
Rozumiem, że współczesność ma swoje zabawy sugerujące jakieś poważne zaangażowania. Dotyczy to zjawiska flagowania, obecnie niebiesko – żółtego (Ukraina) ale dziś i jutro także białoczerwonego. Od ponad dwóch miesięcy moda na niebiesko – żółte kotyliony ogarnęła całą Europę i dla wielu jest jedyną oznaką solidarności z gromionymi przez Rosjan Ukraińcami, najlepiej w Internecie. Oznaką mało kosztowną czy wręcz bezkosztowną, jeśli ktoś załapie się na darmochę.
Polskie flagowanie stało się domeną kibiców, to także żadna sztuka, najwyżej parę złotych. Bezkarnie sprofanował naszą białoczerwoną Kuba Wojewódzki, wbijając ją w psią kupę, zdaje się, że nadal bryluje w Internetach. Zresztą tenże sam Wojewódzki równie bezkarnie poniżał ukraińskie kobiety. Pisałem już o tym, np. tutaj:
Kuba Wojewódzki jest jednak moim bratem, bratem i rodakiem, a takich się nie wybiera. Dobrze, koniec z Kubą.
Nie mam może nic przeciwko flagowaniu w wersji stadionowej czy nawet policzkowej, mam jednak takie przeczucie, że jest poważna różnica pomiędzy polskim a ukraińskim flagowaniem. Dziś polskość jest bardzo tania, ukraińskość bardzo droga. Może też czytaliście, że jakąś dziewczynę w Moskwie zwinęła bezpieka z powodu lakieru na paznokciach, niebiesko – żółtego. Polską flagę możemy malować na buziach. A Romek Strzałkowski? W wyżej umieszczonym odnośniku wspominam jak zginął od esbeckich kul owinięty w białoczerwoną, to był rok 1956.
Kiedy my Polacy mamy moralne prawo do flagowania na biało- czerwono? Tylko wtedy gdy mamy w swoim życiorysie ludzi, których nakarmiliśmy, bo byli głodni i takich, których pocieszyliśmy. Cokolwiek dla Polaków zrobiliśmy, konkretnego, poza stadionem rzecz jasna. Sam fakt urodzenia pomiędzy Hrebennem a Kostrzyniem, Helem a Piwniczną, upoważnia jedynie do posiadania dowodu osobistego.
I mamy prawo do barw niebiesko – żółtych, jeśli dla żarliwie broniących się Ukraińców także cokolwiek dobrego uczyniliśmy, brawo!