Kazanie na niedzielę 1 maja 2022
Dziś mówię o obrońcach Mariupola, polskich majówkach i znakach z martwych wstania, czyli kazanie jest tzw. wielowątkowe.
Najpierw o Mariupolu. Pamiętam z dzieciństwa wielką dumę, z jaką najpierw słuchałem a potem czytałem o obronie Westerplatte, o niezłomności polskich żołnierzy. Pamiętam jednak także, że 7 września mjr Henryk Sucharski wywiesił białą flagę i oddał się do niewoli. Warszawscy powstańcy wykrwawiali się przez 63 dni, wreszcie 2 października gen. Tadeusz Bór – Komorowski skapitulował. Pomimo przegranych uważamy uczestników tamtych bitew za narodowych bohaterów.
Kiedy podda się Mariupol? Czy któryś z ocalałych dowódców wyjdzie z biała flagą czy może jakaś wyrafinowana rosyjska rakieta pozbawi życia ostatnich walczących? Kiedy jakiś dowódca rosyjski krzyknie w triumfie – „Mariupol zdobyty!”
Tak jak w niemal każdym większym polskim mieście znajdziemy ulice czy place odsyłające do Westerplatte czy Powstania Warszawskiego, tak wkrótce rozkwitną ulice i place Obrońców Mariupola w całej Ukrainie.
Irytuje mnie sposób opowiadania o wojnie w tonacji większości mediów, rzeczywiście przypomina relacje z Igrzysk Olimpijskich, kto wygra tę rywalizację? Jest to w pewnym stopniu wynikiem braku korespondentów wojennych, o ile pamiętam po śmiertelnym zamachu na Lwa Pansziru (2001), afgańskiego bojownika dokonanym przez terrorystów podających się za dziennikarzy, reporterzy zaczęli wycofywać się z terenów wojny. Polską ofiarą był Waldemar Milewicz, zastrzelony także w Afganistanie. Dziś wszystkie media korzystają z materiałów internautów, jedynych naocznych świadków walk. W sumie wszystkie media mają to samo, różnicę stanowią komentarze.
Może jestem w innej sytuacji, co nie pozwala mi zdystansować się wobec wojny. Codziennie rozmawiam z uciekającymi z Ukrainy, znam matki i dzieci, których mężowie i ojcowie zginęli, często spotykam się z mieszkańcami Domów Dziecka z Mariupola.
Teraz o majówkach Polaków. Z zasady jestem antysystemowy, a już najbardziej wtedy gdy próbuje mną zarządzać jakiś absurd. Tzw. Wielka Majówka, połączona z grillowaniem i piwem jest sprytnym manewrem komercji, poprawiającym jej zyski a Polakom przynoszącym pogorszenie zdrowia. Zalewanie zimnym piwem skwierczących kawałków boczku czy kiełbasek jest za dużym wyzwaniem dla żołądka, dzieje się w nim coś podobnego jak przy polewaniu zimną wodą płonących żagwi w ognisku. Poza tym nie lubię być przymuszany zarówno do grillowania jak i do stadnego płoszenia zwierzyny w parkach, co dokonuje się w trakcie najazdów miejskich na polne, leśne i wioskowe połacie. Owszem, bywam na grillach i chętnie spaceruję po lasach, ale nie wtedy gdy każe mi tak nowa polska „liturgia majówkowa”. Poza tym, zauważyliście, że rozmowy przy śniadaniu z kawą są o wiele bardziej sensowne niźli długie wieczorne obżarstwo z nadmiarem alkoholu, połączone z – proszę o wybaczenie – „pieprzeniem” bez sensu. I jeszcze, jakoś mi nie współgra Mariupol z polską wersją majówek, przeciwnie – zgrzyta.
Na koniec o z martwych wstaniu. Dzisiejsza Ewangelia podaje prosty i łatwo dostępny wzór na odkrywanie obecności żywego Jezusa. Bliska relacja z ludźmi, przyjacielskie spotkania, dobre rozmowy (ale nie puste gadanie), otwarte serca, wymiana myśli, wibracje pozytywnych emocji, to klimaty objawiające Chrystusa. Sam to zapowiedział – „Gdzie dwóch lub trzech … tam Ja jestem pośród nich”.
Ewangelia
Jezus znowu ukazał się nad Jeziorem Tyberiadzkim. A ukazał się w ten sposób: Byli razem Szymon Piotr, Tomasz, zwany Didymos, Natanael z Kany Galilejskiej, synowie Zebedeusza oraz dwaj inni z Jego uczniów. Szymon Piotr powiedział do nich: «Idę łowić ryby». Odpowiedzieli mu: «Idziemy i my z tobą». Wyszli więc i wsiedli do łodzi, ale tej nocy nic nie ułowili.
A gdy ranek zaświtał, Jezus stanął na brzegu. Jednakże uczniowie nie wiedzieli, że to był Jezus.
A Jezus rzekł do nich: «Dzieci, macie coś do jedzenia?»
Odpowiedzieli Mu: «Nie».
On rzekł do nich: «Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie». Zarzucili więc i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć.
Powiedział więc do Piotra ów uczeń, którego Jezus miłował: «To jest Pan!» Szymon Piotr, usłyszawszy, że to jest Pan, przywdział na siebie wierzchnią szatę – był bowiem prawie nagi – i rzucił się wpław do jeziora. Pozostali uczniowie przypłynęli łódką, ciągnąc za sobą sieć z rybami. Od brzegu bowiem nie było daleko – tylko około dwustu łokci.
A kiedy zeszli na ląd, ujrzeli rozłożone ognisko, a na nim ułożoną rybę oraz chleb. Rzekł do nich Jezus: «Przynieście jeszcze ryb, które teraz złowiliście». Poszedł Szymon Piotr i wyciągnął na brzeg sieć pełną wielkich ryb w liczbie stu pięćdziesięciu trzech. A pomimo tak wielkiej ilości sieć nie rozerwała się. Rzekł do nich Jezus: «Chodźcie, posilcie się!» Żaden z uczniów nie odważył się zadać Mu pytania: «Kto Ty jesteś?», bo wiedzieli, że to jest Pan. A Jezus przyszedł, wziął chleb i podał im – podobnie i rybę.
To już trzeci raz Jezus ukazał się uczniom od chwili, gdy zmartwychwstał.
A gdy spożyli śniadanie, rzekł Jezus do Szymona Piotra: «Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?»
Odpowiedział Mu: «Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham».
Rzekł do niego: «Paś baranki moje».
I znowu, po raz drugi, powiedział do niego: «Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie?»
Odparł Mu: «Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham».
Rzekł do niego: «Paś owce moje».
Powiedział mu po raz trzeci: «Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie?»
Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: «Czy kochasz Mnie?» I rzekł do Niego: «Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham».
Rzekł do niego Jezus: «Paś owce moje.
Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz».
To powiedział, aby zaznaczyć, jaką śmiercią uwielbi Boga. A wypowiedziawszy to, rzekł do niego: «Pójdź za Mną!»