Środa 8 sierpnia 2012
Słabszych trzeba bronić i pomagać im. Mam to mocno w pamięci od dzieciństwa i staram się tak postępować. Nigdy nie potrzebowałem nawet uzasadnienia tej dewizy, jest chyba częścią mojej natury.
Opowiadałem w pewnym dość prominentnym gronie o wojnie w Gruzji sprzed 4 lat (początek właśnie 8 sierpnia), o skutkach interwencji rosyjskiej i utracie prawie jednej piątej terytorium (Osetia Południowa i Abchazja). Opowiadałem także o pomocy, którą od kilku lat przekazujemy (środowisko lubelskiego wolontariatu) dla Gruzinów, m.in. o wspaniałej idei Lotnego Szpitala – o tym możecie przeczytać w starszym wpisie tutaj –http://itinerarium.pl/2009/08/10/lotny-szpital-w-svashvebi/
W pewnym momencie usłyszałem, że pomoc jest dobra i szlachetna, ale Gruzini są sami sobie winni. Wiedzą, że mają wielkiego i groźnego sąsiada, Rosję, i powinni siedzieć cicho, a nie awanturować się. Sami Rosji nie pokonają a nikt nie będzie tam jeździł i ginął za Gruzję. Wplątali się w konflikt a teraz trzeba im pomagać.
W logice takiego rozumowania jest duża słuszność, słabszy nie powinien się stawiać silniejszemu, bo może oberwać. Tej logiki zabrakło Kościuszce w 1794 r., a także powstańcom z 1830, 1863 i 1944 roku. I obrywaliśmy srogo. Podobnie, w starciu z Rosją źle skończyli Czeczeni, bo cóż mógł zwojować niespełna dwumilionowy naród wobec silnego Niedźwiedzia z północy?
W Gruzji jest obecnie ponad 300 tysięcy uchodźców, zmuszonych do opuszczenia swoich domów wskutek dwóch wojen (1992 i 2008). To piętnaście procent ogółu ludności. Dla zobrazowania problemu, co zrobilibyśmy gdyby nagle przyszło nam gdzieś umieścić 5 milionów Polaków (to też ok. 15 % )? A z problemem takiej miary zmaga się Gruzja. Ani USA ani Unia Europejska nie pomogą skutecznie Gruzji, nie ma tam ropy naftowej czy gazu. A każda bardziej spektakularna pomoc wywołuje groźne pomruki Moskwy. Po co się narażać? Lepiej, żeby był spokój wobec tej sprawy. I tak mniej więcej jest z Gruzją.
Cokolwiek jednak pokazywałaby chłodna logika oparta o prymat siły i rachuby ekonomiczne, Gruzini mają rację i widzę głęboki sens ich postawy. Przypomnę taką beznadziejną historię z naszych dziejów. Prawie sto lat temu, 3 sierpnia 1914 roku, stu siedemdziesięciu dwóch polskich strzelców wyruszyło z Krakowa do Warszawy z zadaniem przywrócenia niepodległości Polsce po ponad 120 latach rozbiorów. Armia rosyjska liczyła miliony, pozostali zaborcy trzymali się także nieźle. Jakie szanse miało 172 przeciw gigantom? Ale po czterech latach ta z pozoru samobójcza decyzja Piłsudskiego okazała się błogosławiona. Odzyskaliśmy niepodległość. To jedna uwaga.
A druga dotyczy staromodnej rzeczy. Normalna ludzka przyzwoitość nakazuje stanąć po stronie słabszego, niesłusznie bitego, pomagać mu i wspierać. Bez względu na to, jak Wielki Niedźwiedź atakuje.