Poniedziałek 6 listopada 2023
W zasadzie myślę, że jestem przygotowany na duże zmiany. A jak z wami? Nie jestem młodzieniaszkiem, ale lubię zmiany i niespodzianki, dziwię się, że większość – może się mylę – boi się jednak gruntownych zmian. Najbardziej dziwi mnie to w przypadku młodych ludzi, zdaje się, że najbardziej lubią tylko zmiany smartfonów na nowe i bardziej wydajne. Przyznaję zresztą, że ja też marzę o dwóch aplikacjach, jednej do wiązania sznurowadeł, drugiej do prasowania koszul (może już są takie?). W tym drugim przypadku jedna z moich znajomych oznajmiła mi, że jest taka aplikacja – „żona”. Jak dotąd aplikacji żadnej w smartfonie nie mam, poza nim też.
Na nadchodzące zmiany patrzę i z niepokojem i z nadzieją. Niepokojem, bo zdaje się, że kończy się jakaś wersja starego świata, a takie zmiany zwykle pociągały za sobą wstrząsy i ofiary, widzimy to w Ukrainie i Strefie Gazy (gdzie indziej też, ale to dalej od nas, nie znaczy, że daleko). Z nadzieją, bo to, co nowe może być piękne, lepsze i ciekawsze.
Napisałem na początku, że jestem gotowy na wielkie zmiany. Tak, bo trzymam się wiary, nadziei i miłości. Tu już możecie przestać czytać dalej.
Mała glosa o rewolucjach. Większość z nich znam z książek, trochę z filmów, zdecydowanie nie lubię ani tej francuskiej ani tzw. październikowej, właśnie tej ostatniej mamy kolejną rocznicę, sto szóstą. Za dużo niewinnych ofiar.
Sympatyzuję jednak z kolorowymi rewolucjami, krótko przypomnę – aksamitna w Czechosłowacji (1989), róż (Gruzja 2003), pomarańczowa (Ukraina 2004), tulipanowa (lub migdałowa w Kirgizji 2005) i dżinsowa w Białorusi (2006). Ta następna marzy mi się, aby była wielokolorowa, nawet bardziej niż tęczowa. Zmiana ludzkich serc, dusz, uczuć i marzeń.
