Czwartek 14 września 2023
Jeśli nie śledzicie już losów wojny w Ukrainie, rozumiem to, zmęczenie. Czasem słyszę, szkoda, że wciąż rakiety i bomby spadają tam, giną ludzie. Szkoda, choć dobrze, że tam a nie u nas.
Od początku tej wojny modlę się i od czasu do czasu poszczę za Ukrainę. Na darmo? To nie jest tak, że moja zdrowaśka zatrzyma jakąś bombę albo rakietę. I nie w tym celu się modlę dziś. Modlę się za ludzi, nie za bomby. Modlę się za ludzi i za siebie. Oczywiście, wspieram także Ukraińców tutaj i jak mogę w samej Ukrainie.
Karol Ludwik Koniński, zapomniany polski pisarz sprzed niemal wieku, kilkanaście lat przeleżał unieruchomiony w gipsowym pancerzu. Wierzył, że jego cierpienia i modlitwy nie są bezsensowne, ale napełniają rezerwuar duchowych mocy, zdolnych odmieniać losy ludzi i świata. Złożony chorobą w czasie wojny, nie czuł się niepotrzebny. Przeciwnie, wierzył, że jego cierpienia i modlitwy są walką o pokój, o życie dobre, jasne, szczęśliwe i rozumne dla wszystkich. Zmarł już kiedy losy wojny przechylały się na korzyść aliantów, czyli USA, ZSRR i W. Brytanii.
Ci z was, którzy dziś dołączają się do postu i modlitwy o pokój, w Ukrainie i wszędzie indziej gdzie jest wojna, nie są dezerterami i rezygnatami. Jesteśmy ludźmi, którzy sięgają po najmocniejszy oręż, jakim jest walka duchowa. Poszcząc i modląc się gromadzimy wielkie moce, Boże moce i jednocześnie dajemy czytelny znak naszym siostrom i braciom w Ukrainie– nie jesteście sami. Pamiętam jeszcze głodówki solidarnościowe, jakie podejmowaliśmy za niesłusznie uwięzionych w czasach komuny. Wiem, że dziś lekceważymy walkę duchową i chętnie rozwiązalibyśmy wszelkie konflikty na świecie za pomocą rakiet i uchwał ważnych gremiów.
Modlę się i poszczę, bo wierzę w duchową moc zdolną odmieniać mnie samego ale i losy innych ludzi.