Wtorek 5 września 2023
Rzadko jeżdżę taksówkami, niedawno musiałem we Lwowie skorzystać z tego środka lokomocji, spod dworca kolejowego. Wybrałem najpierw pierwszą z brzegu, łatwo można rozpoznać, że jestem obcy, za dość krótki kurs do centrum podejrzany oprych zaśpiewał 400 hrywien. Już miałem mu rzucić zjo…, ale przypomniałem sobie, że przeklinanie w obcych językach to też nieładnie. Spokojnie zaraz znalazłem starego mercedesa (32 lata), a za jazdę zapłaciłem o połowę mniej od propozycji mafiosa. I od razu pomyślałem sobie źle o Ukraińcach, tych spod dworca kolejowego, strzeżcie się tam.
Potem jednak pamięć przyniosła mi zdarzenie sprzed może 15 lat i jazdę z Okęcia do miejsca oddalonego o jakieś 3 kilometry od lotniska. Taksówkarz, bardzo rozmowny, opowiedział mi o swoim kursie życia, mniej więcej tak:
– Panie, k…, widzę, że Żydy idą, te pejsy, brody, czapki… I zamawiają na Wilanów, się pytają za ile. Normalnie biorę stówkę, ale tu k… Żydy! No to walę, że cztery stówki, jak się nie zgodzą spuszczę na dwie. Pogadali, pogadali i jadą za te cztery. Na miejscu najstarszy, wyciąga, k… cztery stówki. Dolarów! Dolarów! No, to ja k… zwijam kaskę i spier… Wiesz pan, cztery stówki dolarów, no ale to Żydy…
Wysiadając powiedziałem taksiarzowi, że wstyd mi za niego i że jest chamem. Trochę go to zdziwiło, machnął ręką, nic nie odpalił i pojechał. Niech mu się nigdy Żydzi już nie trafią.
A mnie, po przygodzie z lwowskim mafioso, wstyd się zrobiło, że źle pomyślałem o ukraińskich taksówkarzach.