Piątek 4 sierpnia 2023
Poprzedniej nocy zburzono w podszczecińskim Dąbiu pomnik „Poległym w walce o wyzwolenie Dąbia”, upamiętniający żołnierzy polskich i radzieckich poległych przy walkach z Niemcami w końcu drugiej wojny światowej. Nie jestem przekonany, że była to decyzja słuszna.
Argumentacja, że oto dokonał się akt dekomunizacji przestrzeni publicznej jest słaba. Po pierwsze nie był to pomnik – szpetny co prawda – gloryfikujący komunizm. Po drugie polegli tam zarówno żołnierze radzieccy jak i polscy. Po trzecie, w Armii Czerwonej walczyli przedstawiciele wielu narodów, Białorusinów, Kazachów, Ukraińców, oczywiście Rosjan ale także … Polaków, zmobilizowanych po 1943 r. na terenach dawnej Rzeczpospolitej w wyniku ofensywy radzieckiej. Dlatego zburzenie wspomnianego pomnika jest nie tyle aktem dekomunizacji co raczej „dehistoryzacji”, czyli próby wymazania z przestrzeni publicznej pamięci o faktach historycznych. Kierując się logiką burzących pomniki należałoby zezłomować wszystkie Łady, Moskwicze i Zaporożce, a także Ziły, wszak to straszne radzieckie pomniki na kółkach. No i jak się komuś ostała lodówka Mińsk, to być może przyjdzie IPN i w ramach dekomunizacji …
Co ciekawe i smutne, takie akcje są pisz wymaluj naśladowaniem … samych komunistów. Stalin, ustanawiając nowe granice Związku Radzieckiego i Polski także, postanowił, że wraz z depatriacją (wyrzuceniem z ojczyzny) ludności z dawnych terenów Polski, wyrzuci stamtąd też polskie pomniki. I tak Fredro ze Lwowa powędrował do Wrocławia, Kornel Ujejski do Szczecina a Jan III Sobieski do Gdańska. Ten ostatni po perypetiach, bo walczyli o niego wrocławianie (czyli przesiedleni lwowianie) i krakowianie, którzy uważają, że wszystko, co królewskie, winno być pod Wawelem, bodaj Gomułka pogodził ich pomysłem na Gdańsk.
Na zdjęciu jest – jak najbardziej historycznie uzasadniony – pomnik Daniela Halickiego we Lwowie. I taki żart. Wiecie, co jest największym marzeniem pomnika? Raz w życiu złapać gołębia i zrobić mu to, co zwykle gołębie robią na pomnikach.
