IMPULS DO OBECNOŚCI I MIŁOŚCI

Wtorek 6 grudnia 2022

Wczoraj, 5 grudnia, był Światowy Dzień Wolontariusza, w Lublinie uroczysta Gala odbędzie się w najbliższy piątek, można jeszcze zaopatrzyć się w zaproszenie w naszym Centrum Wolontariatu.

A jak ja zaczynałem wolontariat? Dawno temu, naprawdę dawno. Kapelan oddziałów dziecięcych przy Szpitalu Klinicznym numer 1 w Lublinie, ks. Janusz Rzeźnik, zaproponował mi zajęcia z dziećmi, w roli „kaowca” (w tamtych czasach był to ktoś od spraw kulturalno – oświatowych). Miałem w miarę możliwości organizować zabawy dla dzieci, a przy okazji – oficjalnie było to zakazane – pomodlić się z nimi i opowiadać o Panu Jezusie.

Bardzo szybko znalazłem się w zupełnie innej, niespodziewanej roli. Na oddziały dziecięce – jeszcze nie istniał osobny szpital dla dzieci – rodzice zaczęli przywozić dzieci, chorujące wskutek napromieniowania po katastrofie reaktora jądrowego w Czarnobylu. Próbowałem, jak umiałem, pocieszać te dzieci, ale one zadawały mi zasadnicze pytania. Pamiętam do dziś, jak może ośmioletni Krzysio, przeczuwający swoje odejście zapytał mnie czy po swojej śmierci będzie widział się z mamusią. Ja, dorosły, choć wtedy jeszcze student, nie mogłem odpowiedzieć „Nie wiem”. Dorośli przecież wiedzą wszystko. Odpowiedziałem, że tak, bo wierzyłem wtedy i dziś wierzę w bliską więź między kochającymi się osobami, pomimo granicy śmierci. Tamto doświadczenie nauczyło mnie, żeby być przy ludziach w ich dramatach, przede wszystkim być, nawet jeśli nie mogę kogoś uratować. Potem zapadła mi w pamięci myśl zapisana przez Jana Pawła II, że wobec chorych najważniejsza jest „pełna miłości obecność”.

Pojechałem na pogrzeb Krzysia, potem przez wiele lat miałem kontakt z jego rodzicami. Towarzyszyłem jeszcze kilku dzieciom dotkniętych skutkami Czarnobyla. A zasadę obecności, najlepiej pełnej miłości, staram się do dzisiaj realizować.

Wczoraj wieczorem zadzwonił do mnie Aleksander z Żytomierza, znamy się dopiero od początku wojny, udało się wysłać do niego (a on wysyłał dalej) wiele ton różnej pomocy. Sasza przyjechał, poznał naszych wolontariuszy. I założył w Żytomierzu wolontariacką fundację „Impuls”. Wyjaśnił, że daliśmy mu impuls do wolontariatu, już prężnie działają.

Myślę sobie, że w każdym wolontariacie jest piękny impuls, Boży impuls, aby stawać przy ludziach potrzebujących naszej obecności. Obecności pełnej miłości.

Na zdjęciu Aleksander po mojej lewej ręce, obok Justyna Orłowska, jedna z kluczowych osób w lubelskim Centrum.

Itinerarium

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.