Środa 26 października 2022
Uchodźcy. To określenie przylgnęło już mocno do ukraińskich kobiet z dziećmi przyjeżdżających do Polski. Nie lubię tego słowa. Jest trochę jak worek, w który wrzucane są losy bardzo konkretnych ludzi, od razu wiąże się z tym jakieś piętno.
Znam na pewno setki ukraińskich rodzin, które przyjechały z powodu wojny do nas. Może to was zaskoczy, ale nie myślę o nich jako o „uchodźcach”, dla mnie są w większości bohaterami! To nie są ludzie, którzy w strachu porzucali swoje domy i bliskich, aby uratować swoją skórę. Jeśli już o kogoś się naprawdę bali, to o swoje dzieci. Dla większości z tych, których znam, wyjazd z Ukrainy był aktem dużej odwagi.
Jakiej odwagi? Wyjeżdżali często w nieznane, w niepewność znalezienia dachu nad głową, bezpiecznego miejsca dla dzieci czy jakiejś możliwości zarobkowania. To nie był wyjazd na wakacje ani do pracy sezonowej. To zmiana życia z w miarę stabilnego na niepewne. A do tego trzeba już odwagi i wiary.
Właśnie, wiary! Co jest bardzo piękne? Otóż to, że oni wierzyli w nas! W naszą życzliwość, serdeczność i otwartość. Uwierzyli w nas! Gdyby nie mieli tej wiary, kopaliby prowizoryczne schrony i nie ryzykowali. Uwierzyli w nas i w większości nie zawiedli się, brawo! I nadal w nas wierzą.
Mamy wielki przywilej, obdarzeni zostaliśmy zaufaniem i wybrani zostaliśmy jako ludzie nadziei. Może nawet uznali w nas ludzi Boga, ludzi niosących schronienie i oparcie.