Wtorek 23 sierpnia 2022
Pamiętam Ukrainę i Lwów sprzed 40 lat i sprzed 30, konfrontuję tamte obrazy z tym co możemy zobaczyć współcześnie. Najbardziej uderzała wówczas sowiecka smuta, szarość, brud i beznadzieja. Owszem, w Polsce także było byle jak i ponuro, ale kwitła już inicjatywa handlowa, małe rodzinne biznesy i przede wszystkim rozbudzony polski duch, niezależności i niepokorności. Tam wszystko przesycone było sowieckim fetorem.
Po 31 latach od ogłoszenia niepodległości Ukraina to prawie europejski kraj, a większość Ukraińców czuje się Europejczykami i chce pozostać w rodzinie europejskiej. Oczywiście, pomyślicie, korupcja, oligarchowie i dziurawe drogi (zwłaszcza te dwa kilometry w Czerwonogradzie, jeśli przekraczamy granicę w Dołhobyczowie, kompletny offroad). Ukraina bardzo wypiękniała przez lata swojej niepodległości, spotkamy tam znakomite restauracje, hotele na wysokim poziomie, uczciwie robione biznesy i ludzi mówiących czystym językiem ukraińskim bez domieszki szulżyka.
I teraz, na dzień przed rocznicą odzyskania niepodległości przez Ukrainę, jak sobie pomyślę, że na ten dorobek ponad 30 lat nadciągają ruscy hunwejbini, zdolni mordować, palić, gwałcić i niszczyć, to rodzi się we mnie bunt, stanowczy sprzeciw.
Oczywiście, Ukraina w końcu zwycięży, nie wiemy za jaką cenę i jak szybko. Mamy jednak, tak myślę, historyczny i moralny obowiązek wspierać wolną i piękną Ukrainę. Przecież to nasza siostra, bliska i przyjazna.
