Środa 10 sierpnia 2022
Mogę zasadnie powiedzieć o swoim pokoleniu, że byliśmy waleczni, przynajmniej o tej części z nas, która stanęła do walki z partią (PZPR), komuną, ZOMO, Sowietami panoszącymi się w Polsce, ORMO i wszelkim innym badziewiem dawnego ustroju.
Dziś zachwycamy się walecznością Ukraińców, skazywanych na szybką porażkę w starciu z gigantyczną przewagą rosyjską. Tymczasem już prawie pół roku Ukraina dzielnie się broni, a jej żołnierze są niezwykle waleczni i odważni.
Bez dyskusji możemy mówić też o waleczności pokolenia Polaków z czasu II wojny światowej i wcześniejszych.
Chciałbym się bardzo mylić i nigdy w praktyce tego nie sprawdzać, ale mam obawę o kondycję dzisiejszych młodych pokoleń jeśli chodzi o waleczność. Rozumiem, choć nie opieram pokazy buty, napastliwości i hardości, jakie prezentują nam kibice piłkarscy oraz przeciwnicy spotykający się na różnych marszach. Co byłoby w chwili próby narodowej, choćby podobnej do tej, jaką przechodzą obecnie Ukraińcy?
Smartfony, które kocha młode pokolenie, tak bardzo jak nic innego, nie są najlepszą bronią (mogą w pewnym sensie nią być), podobnie jak kije bejsbolowe w rękach kibiców. Może się mylę, ale dostrzegam jakieś rozmemłanie, wątłość postaw, słabość woli, rozproszenie umysłowe i duchowe czy skłonność do nadmiernego „memowania”.
Zanim cokolwiek złego zacznie się dziać w granicach Polski – i oby nigdy się nie działo – trzeba walić w inne bębny, robić larum dla odwagi i wskrzeszać ducha waleczności.
Wiem, Piotrem Skargą nie jestem, wołam tylko zawczasu o czujność, rychłe przebudzenie. Najpierw w nas samych, a potem i w tych, z którymi idziemy razem przez życie.
