KATIA DLA NOWEJ UKRAINY

Poniedziałek 4 lipca 2022

Przeglądając Internet co rusz natkniemy się na setki analiz dotyczących dalszego przebiegu wojny w Ukrainie, media prześcigają się w podawaniu scenariuszy czarnych i bielszych, cytują wszelkich polityków. I my, zwykli ludzie, nie mamy na wpływu na decyzje najważniejszych graczy.

Dziewczynka na zdjęciu jest jedną z podopiecznych świetlicy,  którą niemal od początku wojny nasz wolontariat prowadzi w Lublinie. Jest już półsierotą, jej ojciec zginął pierwszego dnia wojny pod Kijowem. Znam też może trzy młode ukraińskie kobiety, które przyzwyczajają się do mówienia o sobie, jako o wdowach, ich mężowie albo już zostali pochowani albo od dwóch miesięcy nie dają znaku życia. O wiele więcej Ukrainek pokazywało mi na zdjęciach i filmach domy albo bloki, w których mieszkali, teraz to kupy ruin. Sasza, jeden z absolwentów collegu w Mariupolu, obecnie żyjący w Lublinie, z pewnym otępieniem opowiada, że jego dawna szkoła leży w gruzach, o kilku profesorach słuch przepadł.

Może za kilka lat będziemy jeździć z hołdem do Buczy, a w niektórych miastach powstaną skwery im. Ofiar Buczy. A może nawet wolontariusze pojadą odbudowywać Mariupol czy Siewierodonieck. Na razie, Bogu dzięki, chronimy Katię (zdjęcie)  i jej koleżanki, współczujemy młodym wdowom znad Dniepru i życzymy naszym sąsiadom pokoju.

Wojna jest w rękach szalonych Rosjan, dzielnych Ukraińców oraz sojuszników jednych i drugich. Wojna jednak reżyseruje także życiorysy ludzkie, na zawsze osieroca dzieci i nakłada żałobny kir na głowy żon, matek, sióstr i córek obrońców Ukrainy. Te życiorysy teraz wplecione są w historię Polski, w nasze spotkania z rodzinami ukraińskimi, w naszą życzliwość, pomoc i zrozumienie. Może po to, aby Katia i Sasza byli nadzieją nowej Ukrainy. I po to, abyśmy dobrze zdali egzamin  z ludzkiej solidarności.

Itinerarium

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.