Wtorek 24 maja 2022
Mija trzeci miesiąc wojny Rosji z Ukrainą, nie ostatni. Zapewne pojawią się nowe podsumowania, a więcej spodziewajmy się po 100 dniach, to ulubiona liczba dla statystyków i publicystów.
Nie łudźmy się także papką informacyjną, jaką karmi nas Internet, akurat u nas ta papka jest bardzo proukraińska. I dobrze, ma krzepić ducha walki i oporu. Nie docierają do nas wieści o liczbie ofiar, stratach ukraińskiej armii i bardzo trudnej, coraz gorszej sytuacji na frontach. Ktokolwiek z nas ma znajomych w Ukrainie, wie, że śmiertelne żniwo zatacza codziennie znaczne kręgi. My jesteśmy zmęczeni informacjami, to zrozumiałe, Ukraińcy przywykają do pogrzebów żołnierzy i niewinnych cywilów. Wojna przechodzi w stan constans, powszednieje, normalnieje, staje się oczywista, zwykła i nawet nudna. Dopóki nie gruchnie jakaś nowa Bucza czy Mariupol, wtedy na chwilę się ockniemy i zniesmaczymy kolejnymi ofiarami.
Nie wolno jednak nam się poddać. Tak jak nie może poddać się Ukraina. Brzmi to jak okrzyk wzmocnienia dla zawodnika, który na ringu słania się pod ciosami silniejszego przeciwnika, słania się i chwieje ale walczy. Do końca.
Idziemy w długim marszu nadziei, znów wskrzeszamy siłę i dobre energie. To cud, że Ukraina walczy z moskiewskim monstrum już trzy miesiące. To także zasługa naszych modlitw, dobrych myśli, naszej wiary, nadziei i miłości. Droga do zwycięstwa prawdy i dobra.