UFALIŚMY SOBIE I TAK BUCHNĄŁ KSM

Czwartek 18 listopada 2021

Karolina Kózkówna, oj, nie wiem za bardzo jak dobrze napisać o Niej, ma dziś swoje święto, 18 listopada 1914 r. została zamordowana przez rosyjskiego żołnierza , broniła swojego życia i czystości.

Dokładnie 30 lat temu – niektórzy z łęczyńskich i lubelskich, może świdnickich i kraśnickich czytelników jeszcze to pamiętają – zabrałem się za reaktywację Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży (KSM) wówczas w jeszcze terytorialnie o wiele większej diecezji lubelskiej. Ogromnie pomagali mi w tym łęczyńscy młodzi entuzjaści, wspomnę chociażby Jacka Wnuka, Anetę Wójciszyn (chyba Wasil teraz), Rafała Sobów (pierwszy prezes KSM w całej Polsce), Marzenę Olędzką (nazwisko zmieniła?), Gabrysię Nazaruk, Netka Grzesiaka, Asię Kowalczyk, Andrzeja i Ulę Foltynów, Dorotę Bruchacką, Krysię Wasąg (teraz pallotynka) i jeszcze jakieś dwieście innych osób, przepraszam, że nie wymieniam Was po imieniu i nazwisku.

Budowaliśmy te nową formację słuchając koncertowych nagrań AC/DC i na pewno Dire Straits, jakoś to współgrało, stale dyskutowaliśmy i modliliśmy się. Pamiętam słynne drogi krzyżowe, słynne za sprawą proboszcza ks. Janusza Rzeźnika (patrz na końcu wpisu), wydawanie miesięcznika Spojrzenia (i jego wersji radiowej na antenie Radia Lublin), kilkanaście edycji Święta Młodych.

Z późniejszych pokoleniowych drużyn KSM wyrosło wielu dobrych ludzi, jeden biskup (Adam Bab), kilku posłów z różnych partii (z aktualnych min. Artur Soboń i Sylwester Tułajew), dyrektorów i prezesów, szkół, ośrodków kultury i firm, dziennikarzy radiowych, prasowych i telewizyjnych, a nawet muzyków, księży, zakonników i zakonnic.

Zauważyć chcę kilka rzeczy ważnych. Najpierw – bardzo sobie ufaliśmy, niczego nie udawaliśmy. Drugie – chcieliśmy działać wspólnie, wzajemnie się wspierając. Trzecie – naprawdę kochaliśmy i kochamy Pana Boga, Polskę i ludzi. Z KSMU-u wyrosło kilkadziesiąt udanych małżeństw (może jedno znam nieudane), teraz ich dzieci wczytują się w życiorys Karoliny, patronki stowarzyszenia. A KSM-u wyrosło lubelskie Centrum Wolontariatu i Stowarzyszenie Solidarności Globalnej.

Ogarniam serdeczną myślą tysiące druhen i druhów KSM, przez te 30 lat zrobiliśmy miliony pięknych, radosnych, mocnych, naprawdę Bożych dzieł, bardzo dziękuję, mam wielki przywilej stać u ich początków.

Na zdjęciu – Aneta Wójciszyn i Jacek Wnuk w radosnym, młodzieńczym wydaniu.

I zapowiedziany appendix:

Sara rzeczywistość dnia codziennego

poza obrębem murów kościoła

Wiele lat temu miałem przyjemność pracować z pewnym proboszczem, zacnym i gorliwym duszpasterzem, który miał jednak dość duży talent do komplikacji werbalnych. W Wielkim Poście, przy ładnej pogodzie zapraszałem młodzież na drogę krzyżową po wzgórzach i zagajnikach w pobliżu kościoła, utarło się, że odprawiamy wtedy w plenerze. Podrzuciłem księdzu proboszczowi informację do ogłoszeń duszpasterskich, że w następnym tygodniu „Droga krzyżowa dla młodzieży będzie odprawiana w plenerze”.

Na pierwszej mszy stoję w zakrystii i słyszę, jak ów dzielny farosz czyta:

– W tym tygodniu droga krzyżowa dla młodzieży zostanie odprawiona w szarej rzeczywistości dnia codziennego poza obrębem murów kościoła. Zapraszamy!

Na początku sam zachodziłem w głowę, co autor mógł mieć na myśli. Postanowiłem sprawdzić u źródeł.

– Co to ksiądz proboszcz napisał o tej drodze krzyżowej dla młodzieży? – pytam.

– Plener! Plener! Ludzie nie rozumieją obcych słów, trzeba im mówić prosto! – wyjaśnił.

Za chwilę do zakrystii wchodzi dwójka młodych ludzi, zaangażowanych w duszpasterstwo i pytają:

– Proszę księdza, gdzie w tym tygodniu będzie droga krzyżowa?

– W plenerze! – pośpieszyłem z odpowiedzią.

– A! To dziękujemy! Na pewno przyjdziemy!

Itinerarium

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.