Nie patrzę w niebo, aby znaleźć Pana Boga. Patrzę, bo lubię słońce, gwiazdy, księżyc i Drogę Mleczną. Mamy jednak mimowolny ruch ku nieboskłonowi, kiedy myślimy o Panu Bogu.
Bardzo pomaga mi w szukaniu Pana Boga lustro. Ono symbolizuje, że sam jestem Jego świątynią, domem, izbą. O tym aż huczy cały Nowy Testament. Tak, szukam Go w sobie samym. Jest to sztuka trudniejsza od zewnętrznych „gotowców” – pójdź do kościoła, uklęknij, złóż ręce, przeżegnaj się. Ale jest to droga pewna, zgodna z doświadczeniem pierwszych chrześcijan, a dzisiaj porzucona. Nie bywamy w sobie samych, nie zaglądamy w siebie, stąd obecność Pana Boga wydaje się nam niepewna i nieosiągalna.
Popatrzcie przez minutę, dwie, w lustro. Tak, w każdym z nas mieszka żywy Bóg. I to jest kolejna dobra droga do odkrycia sensu Bożego Narodzenia – On żyje w nas samych.