Jeżeli szukać chcemy żywego Boga, musimy zmierzyć się z grzechem. Paradoksalnie, grzech jest tym, co przyciąga Pana Boga. „Nie przyszedłem wzywać sprawiedliwych lecz grzeszników”.
Nie jest najgorszą rzeczą zgrzeszyć, gorzej jest udawać, że nie grzeszymy albo nie przyznawać się do grzechu. W ten sposób próbujemy oszukać siebie, Pana Boga i ludzi.
Z dwóch modlących się w świątyni mężczyzn, miłym Bogu nie był ten, który udawał, że nie grzeszy, ale ten, który uznał się grzesznikiem. Ten, który powiedział o sobie prawdę.
Nie ma sensu udawać świętych i nieskazitelnych. Trzeba stanąć z grzechem wobec Pana Boga, On wie, co z nim zrobić. Jeśli zostajemy sami ze swoim grzechem, zamęczymy się. Przy okazji zamęczymy najbliższych, bo na kogoś winę trzeba zrzucić.
Drogie siostry i drodzy bracia, Pan Bóg przychodzi nas w grzechu. I nie po to, aby nas ukarać, ale wyzwolić. To jest sens Bożego Narodzenia.
