Nauczyłem się ważnych rzeczy od ks. Jerzego Popiełuszki. Dzisiaj modlę się o nie przez Jego wstawiennictwo. Nauczyłem się odwagi – wobec władzy, jakiejkolwiek władzy, bo władza zwykle nie lubi prawdy i dobra (vide Białoruś). Nauczyłem się szacunku dla prawdy, choć to wiele kosztuje, bo czasem ludzie się odsuwają i pukają w czoło. Nauczyłem się, a może dopiero właśnie uczę, że zło można naprawdę zwyciężyć dobrem, to już kosztuje bardzo dużo, zarówno system nerwowy jak i stan serca.
Teraz krótkie przypomnienie faktów sprzed 36 lat.19 października 1984 r. ks. Popiełuszko w towarzystwie swego kierowcy Waldemara Chrostowskiego udał się do Bydgoszczy, gdzie w kościele Świętych Polskich Męczenników odprawił Mszę św. i prowadził rozważania do tajemnic różańca. Wieczorem w drodze powrotnej samochód księdza został zatrzymany przez patrol drogowy. W rzeczywistości w milicyjne mundury przebrani byli funkcjonariusze SB – Grzegorz Piotrowski, Waldemar Chmielewski i Leszek Pękala. Ksiądz skrępowany i z kneblem na ustach bity był kilkakrotnie do nieprzytomności drewnianą pałką. Gdy esbecy na tamie pod Włocławkiem wrzucali do Wisły obciążone kamieniami zmasakrowane ciało w foliowym worku, nie wiadomo było, czy ks. Popiełuszko jeszcze żył. Ciało odnaleziono dopiero 30 października. Tak, można powiedzieć, był taki ksiądz.
Pamiętam dobrze tamten czas. To był trudny czas. Ale i dzisiaj mamy niełatwe chwile. Odwaga, prawda, dobro. Sobie i Wam szczerze życzę.