Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy: z nich zaś największa jest miłość. Takim zdaniem kończy się biblijny Hymn o Miłości, autorstwa św. Pawła. Na nasze trudne czasy, warto przypomnieć sobie te Trzy Siostry, zwane w tradycji cnotami boskimi.
Jeśli wiara, to najpierw wiara w Boga i zaufanie Bogu, ale zaraz za nią idzie też wiara w drugiego człowieka, w jego dobroć i mądrość. Potrzebna jest też wiara w siebie, która nie jest pychą, ale oparciem się na swojej mocy, danej przecież przez samego Pana Boga.
Nadzieja patrzy daleko, poza jutro i pojutrze, umie przylgnąć nawet do drobnych rzeczy, rozpalić chęć życia i wzmocnić siły.
Miłość, najważniejsza, najbardziej do Pana Boga upodabnia, potrafi zawsze znaleźć trafne słowa, zamienia się w pocieszenia i pokrzepienia, ma nieskończony budżet i czterdzieści osiem godzin w dobie.
O wiarę, nadzieję i miłość trzeba się modlić. I trzeba je praktykować, codziennie i we wszystkich sytuacjach. Trzeba też je chronić przed pustką, zniechęceniami i obojętnością. I na koniec, trzeba się wiarą, nadzieją i miłością dzielić. Po to, by się mnożyły.
Może zabrzmiało to wszystko górnolotnie i abstrakcyjnie, ale zapewniam, że na trudne czasy potrzebujemy nie tylko siły charakteru i cierpliwości, ale i Bożych cnót.