Dawno temu, ale jeszcze to pamiętam, w składanych życzeniach używano zwrotu – „Zdrowia na ciele i duszy!” Kryło się za tym przekonanie, że zdrowie to nie tylko stan ciała ale i duszy.
O duszy człowieka dziś się mało mówi, wydaje się, że jej schorzenia oddano w ręce psychiatrów i terapeutów. Stany duszy nie są zjawiskiem tylko psychicznym, choć psychika ma wpływ na duszę. Mam wrażenie, że dziś następuje coraz obfitszy wysyp chorych dusz. Chorych na smutek, gniew, pustkę, rozgoryczenie, zamęt czy rozpacz.
A co ze zdrowiem duszy? Wiem, że dusza dla zdrowia potrzebuje ciszy, takiej ciszy, by mogła samą siebie usłyszeć. Dusza musi się także karmić mądrym i głębokim słowem, chyba nie wystarczą jej sprayowe napisy na budynkach i nagłówki z serwisów w Internecie. Dusza żywi się poematami, epopejami i lirykami, szuka myśli trwałych, bliskich wieczności.
Napiszę też o dialogu dusz, co zabrzmi dziwnie a oznacza ponadzmysłowy kontakt z drugim człowiekiem, gdzie czasem słowa są zbędne. Kiedyś mówiło się o duchowym zjednoczeniu osób albo pokrewieństwie dusz. Bardzo to ozdrawia, ożywia i uwzniośla.
I wreszcie dusza potrzebuje swojego Stwórcy, dawniej mówiło się o Absolucie, transcendencji. A do tego wiedzie modlitwa, ale nie jako zestaw tych czy innych pobożnych słów tylko jako wzniesienie się ponad rzeczy i przedmioty(nie tracąc ich z pola widzenia). I to takie wzniesienie, na którym dusza może być pochwycona przez Nieskończoną Tajemnicę.