A CHLEB POWSZEDNI Z POLSKI Czwartek 30 lipca 2020

Pod koniec lipca 1920 r.  ówczesny premier Polski, Wincenty Witos pojechał z Warszawy do rodzinnych włości, aby doglądnąć żniw w gospodarstwie. Został obśmiany przez ambasadorów ententy (Francja, Anglia i ich pomniejsi sojusznicy), że jako „chłop z Galicji” nie rozumiał powagi sytuacji, wobec komunistycznej zarazy nadciągającej wraz z Armią Czerwoną.

Witos zaraz wrócił do stolicy, pojawiał się na frontach walki z sowietami i wspierał walczące polskie wojsko. Rozumiał, że naród przetrwa jeśli będzie miał go kto bronić (żołnierz) i wyżywić (chłop).

Dziś, po stu latach, praca rolników nie ma szacunku, wszak gdy zabraknie polskiej mąki, przyślą nam inną z Chin. Nawet średnio zaawansowany smakosz pieczywa odgadnie jednak różnicę między polską bułeczką a podróbkami zza granicy. Na korzyść tej pierwszej.

Trwają polskie żniwa, z ziaren pszenicy, żyta, owsa, jęczmienia, powstaną chleby i bułki, a z nich radość śniadań i kolacji, energia do pracy i myślenia. I stąd ta wdzięczność dla rolnika, dawniej chłopa, za chleb powszedni. Chleb, który przez nich Pan Bóg nam daje.

Itinerarium

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.