Czasem sobie myślę, że Boże Narodzenie było wynikiem nieograniczonej Bożej fantazji. Mógł inaczej stać się obecnym pośród nas, z jakimiś specjalnymi efektami, przylotem kosmicznej kopuły czy cesarskiego orszaku opływającego w złoto. A On stał się człowiekiem, jadł, pił, spał i chodził na ówczesne imprezy (wesele w Kanie Galilejskiej).
I nam chyba potrzeba fantazji, abyśmy odkryli Jego obecność w ludziach. Szczególnie w tych, których dziś spotkamy.