Poza sielankowym wspomnieniem św. Franciszka jako miłośnika kwiatków i wszelkiego stworzenia pozostaje nam duża praca do wykonania. Co prawda wpływ na ocalenie lasów w Amazonii mamy niewielki, ale już znaczny ubytek terenów zielonych w Lublinie (może i gdzie indziej) to bliska sprawa. Tak samo jak absurdalne eksperymenty na zwierzętach, wskutek których otrzymujemy miniaturki psów i koty płoszące się na widok żabek, o myszach nie wspomnę. Tendencja do czynienia ze zwierząt ludzkich zabawek jest smutna.
Jeszcze gorzej jest z dziedzictwem św. Franciszka w kwestii ubóstwa. Wedle wszelkich tzw. programów rozwoju, będziemy wszyscy szczęśliwsi jeżeli wzrośnie stan naszych kont. Przy czym od zawsze wiadomo, że szczęście jest siostrą miłości.
I wreszcie braterstwo. Jeśli całym sercem za siostry i braci uznamy (i spełnimy to przekonanie) Żydów, Cyganów, Rumunów, Ukraińców Niemców i Rosjan, Czeczenów i wszelkie osoby skośnookie (w Lublinie jest ich coraz więcej), to jesteśmy w Kościele św. Franciszka. W Kościele Chrystusowym, powszechnym, co za dwa dni wyznamy w czasie Mszy Świętej w wyznaniu wiary.
Na zdjęciu – wolna nadmorska siostra skrzydlata.