Najwyższe góry, na których możemy odkryć kim naprawdę jesteśmy są w nas samych. Dzisiejsza łatwość podróżowania powoduje, że najchętniej przemieszczamy się ze wschodu na zachód i z północy na południe lub na odwrót. Nie wierzymy w podróże wewnętrzne, dlatego nie znamy siebie i odczuwamy brak bliskości Boga.
Scena przemienienia poucza nas, aby wejść na górę. Myślę, że chodzi tutaj o sferę naszych pragnień, w których jest świętość, całkowita bezinteresowność, czysta miłość, radość prawdy, wielkoduszność czy harmonijny pokój. To podróż do wewnątrz siebie. Na dole, czyli wokół nas (na zachód, wschód, północ i południe) są nasze potrzeby, zwykłe i świąteczne.
Gdybyśmy znaleźli codziennie – powtarzam to po raz kolejny – kwadrans na spokojne bycie ze sobą, na wejście w nasze myśli i pragnienia, doznalibyśmy przemienienia . Byłby to najlepszy Wielki Post.
Liturgia słowa
Jezus wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba i wyszedł na górę, aby się modlić. Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe. A oto dwóch mężów rozmawiało z Nim. Byli to Mojżesz i Eliasz. Ukazali się oni w chwale i mówili o Jego odejściu, którego miał dopełnić w Jeruzalem. Tymczasem Piotr i towarzysze snem byli zmorzeni. Gdy się ocknęli, ujrzeli Jego chwałę i obydwu mężów, stojących przy Nim.
Gdy oni się z Nim rozstawali, Piotr rzekł do Jezusa: «Mistrzu, dobrze, że tu jesteśmy. Postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza». Nie wiedział bowiem, co mówi. Gdy jeszcze to mówił, pojawił się obłok i osłonił ich; zlękli się, gdy weszli w obłok.
A z obłoku odezwał się głos: «To jest Syn mój, Wybrany, Jego słuchajcie!» W chwili gdy odezwał się ten głos, okazało się, że Jezus jest sam.
A oni zachowali milczenie i w owym czasie nikomu nic nie opowiedzieli o tym, co zobaczyli.
(Łk 8, 28 – 36)