Wtorek 24 lipca 2018 Wiele lat temu pracowałem krótko jako ksiądz w diecezji Corpus Christi (Ciało Chrystusa), w Teksasie, przy granicy z Meksykiem. Stolicą diecezji było i jest miasto o tej samej nazwie. Bardzo mnie to dziwiło, że Amerykanie mają tak pobożne nazwy dla swoich miast. Trochę dalej od Corpus Christi było San Antonio, a jeszcze dalej na zachód miasto aniołów (Los Angeles) i św. Franciszka (San Francisco).
Odkrywcy Ameryki posługiwali się swoistym kalendarzem w którym każdy dzień naznaczony był konkretnym świętym. Skoro dotarli do miasteczka nad zatoką Meksykańską w dniu Bożego Ciała, jakże inaczej mogli je nazwać? A potem, 13 czerwca 1691 r. , odkryli osadę, którą jakże mogliby nazwać inaczej niźli San Antonio, skoro kalendarz wskazywał na tego świętego? Podobnie było z Los Angeles i San Francisco.
Wedle tej zasady Stary Sącz, miejsce życia i śmierci patronki dzisiejszego dnia, św. Kingi, winno się nazywać Kingomierz albo Kingograd.
Mniejsza o to, wiarę przejęliśmy od świętych (uznanych i nieuznanych jeszcze), Antoniego, Franciszka czy Kingi. Kochali Pana Jezusa i świadczyli o Nim. I mamy piękny i uprzywilejowany obowiązek dalej głosić, że Pan Jezus z martwych powstał a my będziemy żyć wiecznie.