Czwartek 26 listopada 2015 Ledwie oczy przetrzeć zdołam, wnet do mego Pana wołam, do mego Boga na niebie i szukam Go koło siebie. Ponad dwieście lat ma już ta „pieśń nabożna”, ułożona przez Franciszka Karpińskiego (on także stworzył niemniej popularne „Wszystkie nasze dzienne sprawy” i m.in. „Bóg się rodzi”).
Co można lepszego zrobić o poranku, niźli zwrócić swoje myśli i pragnienia ku Bogu? Tak jak potrzebujemy twardej podłogi dla nóg, aby chwycić pion, tak też każdego poranka warto oprzeć się na Kimś niezmiennym, mocnym, na opoce, na Żywym Bogu. Ledwie oczy przetrzeć zdołam, wnet do mego Boga wołam.
I druga rzecz, podłogi specjalnie szukać nie musimy, nogi rankiem same ją znajdują. W pieśni Karpińskiego jest niezwykła intuicja – „szukam Go koło siebie”. Boga nie musimy szukać daleko, jest „koło nas”, bardzo blisko.
Zaskakuje – bardzo radośnie – dobrze mi znany fakt, że z Bogiem jest jeszcze jedna niespodzianka. Zanim oprę nogi na twardej podłodze, okazuje się, że Pan Bóg sprawdził już ten grunt, mogę śmiało stąpać i przecierać oczy, On mnie strzeże. Zanim jeszcze się przebudziłem.
30 responses to ZANIM POSTAWIĘ NOGI NA PODŁODZE