Droga krzyżowa na piątek 7 marca 2014
Miałem niedawno taką drogę krzyżową, która pozwoliła mi lepiej zrozumieć miejsca moich lęków i jednocześnie napełniła mnie strumieniem odwagi. Dzielę się nią w nadziei, że może i komuś z was przydarzy się podobnie.
- JEZUS NA ŚMIERĆ SKAZANY. On przyjmuje bez protestu fałszywe oskarżenie i niesprawiedliwy wyrok. Wiedział czym się to wszystko skończy. Miał odwagę bez krzyku i awantur przyjąć oskarżenia i wyrok. Nie woła o adwokata, nie wnosi apelacji i nie prosi o akt łaski. Aby przyjąć skazanie tak jak Jezus, trzeba być całkowicie Niewinnym, a to daje prawdziwego Powera. Jeszcze nie umiem tak przyjmować oskarżeń, jeszcze mnie drażnią i ranią. Jeszcze się boję oskarżeń i wyroków, dlatego przy tej stacji ostro się modlę.
- JEZUS BIERZE KRZYŻ. Odwaga, by wziąć Ciężki Krzyż (ok. 45 kg). Lęk zjawia się od razu, będzie za ciężko, za dużo, nie dam rady! Szybko odkładamy plecaki z Prawdą, Dobrem czy Miłością. Byle było lżej. Tu się modlę, żeby mnie nie dopadł lęk przed zbyt trudnymi chwilami, przed zbyt ciężkimi dniami.
- PIERWSZY UPADEK. Mamy w sobie poważny lęk przed śmiesznością. Jesteśmy silni, musi się nam udawać! To nie chodzi o to, że jak padniemy na pysk, to zaboli rozbity nos czy zakrwawi łuk brwiowy. Tylko ten śmiech otoczenia, kpiny i drwiny. Boimy się drogi, nowych wyzwań, wielkich spraw. A jak się nam nie uda? Po co w ogóle zaczynać? Żeby potem wszyscy się śmiali? Paraliżujący lęk przed śmiesznością. O oddalenie tego lęku modlę się przy tej stacji.
- MATKA. Do pokonania lęku przed cierpieniem, śmiercią, potrzebni są ludzie, którzy będą nam towarzyszyć. Czwarta, piąta, szósta i ósma stacja Drogi Krzyżowej to Życzliwi Ludzie, jeden z przymusu (Szymon). Matka jest na początku, chyba dlatego, że tylko Matka może wziąć połowę naszego lęku. Jak byliśmy mali i przyszedł strach, lecieliśmy do mamy, ona przecież wszystko mogła! „Pod Twoją obronę, uciekam się Święta Boża Rodzicielko, bo się boję!” Ty nie bałaś się ryzyka ciąży z Nieznanym Duchem, nie bałaś się podejść pod Krzyż. Modlę się do Ciebie i mniej się boję.
- SZYMON. Nie wiem czy był odważny, miał swoje sprawy, pole do obsiania, troskę o plony. Jezus nie wrzasnął: „Dam sobie radę bez ciebie!” Mamy w sobie honorową pychę – „Ja wam pokażę, jaki jestem silny! Nie potrzebuję pomocy!” Modlę się tutaj, abym z pokorą i wdzięcznością przyjmował wszystkich Szymonów mojego życia.
- WERONIKA. Pierwsza Dama Miłości i Mistrzyni Odwagi. Wolna od lęków, opinii otoczenia. „Kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości!” (1 J 4,18). Nie bała się, bo kochała. Modlę się o Weronikę dla siebie, o Weroniki dla wszystkich, którzy niosą cięższe krzyże.
- DRUGI UPADEK. Drugie kłamstwo, druga zdrada, druga kradzież. Przy pierwszej płaczemy, wstydzimy się, plujemy sobie w twarz. Druga tak nas pogrąża, że czasem żyć się nie chce i myślimy, że lepiej sobie w łeb strzelić. Tu chodzi o to, żeby mieć odwagę przyjąć siebie z drugim, trzecim i siódmym kłamstwem, zdradą i świństwem. I o drugą odwagę, żeby nie odepchnąć ludzi, którzy po raz drugi, trzeci i siódmy okłamali nas czy zdradzili. Modlę się o obydwie odwagi.
- PŁACZĄCE NIEWIASTY. Co jeszcze nas wzrusza, do łez? Filmy się wyczerpały, zarówno komedie jak dramaty i thrillery. Co nas jeszcze wzrusza? Te kobiety przełamały barierę obojętności. Miały odwagę zapłakać. To jest odwaga dzisiaj niemal bezcenna, wzruszyć się czyimś nieszczęściem. Dzisiaj nie mamy na to nawet czasu, wzruszenie i łzy są passe. Druga sprawa, Jezus pozwala, żeby kobiety nad nim się rozpłakały („baby się rozżaliły”). Do tego trzeba dojrzałej męskości, tylko poważni mężczyźni rozumieją kobiece łzy. Modlę się o odwagę wzruszeń.
- TRZECI UPADEK. Tu jest jakaś ostateczność. Co robimy jak ktoś doprowadza nas do ostateczności albo jak sami siebie doprowadzimy do takiego stanu? Z drugim człowiekiem zrywamy, ciach, prach, spadaj i koniec! I mamy spokój. W przypadku kiedy sami siebie doprowadzamy do ostateczności zalewamy pałę wódą, a jak idzie gorzej myślimy o stryczku na własnej szyi. Jezus podpowiada przy tej stacji inną perspektywę. „Doprowadzasz mnie do ostateczności, ale jestem z tobą!” Nie każę ci się wynosić. Jezus nie kończy Drogi przy Ostatnim Upadku. Mimo stanu ostateczności nie wolno mi rozstawać się z samym sobą ani porzucić człowieka. O to się tutaj modlę.
- OBNAŻENIE Z SZAT. Mamy na sobie mnóstwo łachów, które ciągle zmieniamy. Nasze pozy, role, funkcje – jesteśmy tak zamaskowani, że nawet nie wiemy kim naprawdę jesteśmy. I boimy się to odkryć! O wyzwolenie z tego lęku modlę się.
- PRZYBICIE DO KRZYŻA. Mamy wpisany w sercu i układzie nerwowym lęk przed bólem, cierpieniem, widokiem krwi i ran. Organizm ma odruch wzdrygania się, odrzucania. Trzeba być bardzo silnym i pewnym swojej misji, celu, aby decydować się na cierpienie. O to się modlę.
- ŚMIERĆ. Tylko pajac może zaprzeczać, że nie boi się śmierci i rozpadu swojego istnienia. Nie ma klipów z relacją z Tamtej Strony. Tego lęku nie da się zapić, zaćpać czy rozmienić na drobne przez serfowanie po witrynach w Internecie. Trzeba zaprzyjaźnić się ze swoją śmiercią i odkryć, za św. Franciszkiem, że śmierć to nasza bliska krewna, Siostra, jak mawiał Święty z Asyżu. A siostra nic złego nam nie zrobi. Dziękuję Bogu za całą moją rodzinę, za tę Siostrą Groźną także.
- ZDJĘCIE Z KRZYŻA. Dobrze rozumieją tę stację osoby mocno niepełnosprawne. Te, które są przewożone, przenoszone, kładzione, karmione, przebierane. Nie mają władzy nad swoim ciałem. Trzeba nam się wyzwolić od głupiej pewności, że nigdy nic nam się złego nie stanie. Owszem, może nam się nieszczęście przydarzyć. I wtedy ktoś będzie nas przewijał, podcierał, przewracał na drugi bok i zwilżał usta. Trzeba bardzo wielkiej odwagi, aby oddać się bez rozpaczy w ręce innych. O to się modlę.
- ZŁOŻENIE DO GROBU. Na pogrzebie zamyka się trumnę, zasuwa płytę nad nią. Grób zamyka wszystko, to koniec. Zawsze pogrzeby lub wizyty na cmentarzu dają mi jakiegoś duchowego kopa – że muszę podomykać szybko wiele spraw. Sami powiedzcie, wloką się za nami grzechy, które w chwili rachunku sumienia chcemy porzucić, a następnego dnia już nie wydają się tak obrzydliwe. Ciągniemy ze sobą sprawy nieprzebaczone, głupie spory, mamy jakieś nie oddane pieniądze. Takie sprawy, o których wiemy, „że to nie tak powinno być!”. Odwagi! Jak to wszystko jakoś podomykamy, zakończymy, naprawimy, rodzi się w sercu wielka moc miłości. Grób też kocham, bo on kiedyś wyzwoli mnie do oglądania Miłości Bez Końca. O nią się modlę na końcu tej Drogi.
PS. Jeśli ktoś chciałby wykorzystać ten tekst, proszę o znak.
45 responses to O ODWAGĘ I WYZWOLENIE Z LĘKU