Środa 20 listopada 2013
Słucham, patrzę, rząd się zmienia, gonimy Europę (albo i nie), raz się dzieje więcej raz mniej. Jakoś tak mnie to wszystko omija, wiem co się dzieje ale to nie moja bajka, jak mawiają nie tylko młodzi.
Nie mogę się nacieszyć życiem. Nikt mnie nie zwiedzie i nie zakazi smutkiem, życie jest bardzo piękne. Chyba nie tylko ja spotykam tak wielu dobrych, żwawych i mądrych ludzi? Wszyscy ich macie codziennie, tylko się dąsacie z powodu kilku innych psotników, co naplotą głupot o was i będą włazić w wasze życie z wielkim upodobaniem (nie mają własnego, dlatego włażą w wasze!)
I nie tylko ja podglądam rudawe igły modrzewi, które chmarami właśnie lecą sobie beztrosko na ziemię. No i czemu one tak opadają i opadają? No nie wiem, ale to bardzo niezwykłe zjawisko, które mnie cieszy. Tym bardziej, że żaden modrzew, jak dotąd, nie plotkował o mnie. Chyba, że potajemnie z sąsiadkami brzozami … Hm, może? Wszak brzozy to panie raczej…
Cieszy mnie skuteczne codzienne „Ojcze nasz”, modlę się o chleb i rzeczywiście go mam, z masłem, serem a czasem i z ogórkiem jeszcze. Jest całkiem ciepło w tej mojej krainie, co na koniec listopada zdarza się nie zawsze. O te ciepłe dni to się nie modlę, mam taki bonus od Pana Boga w tym roku.
Ho, ho, ho! Jakbym wyliczał swoje rozpacze i niedole, czytalibyście do Nowego Roku. Litania do świętego narzekania nie jest jednak moją modlitwą. Nie mogę się nacieszyć życiem! Tymi ludźmi, z którymi dziś pogadam. Tym igliwiem rudym z modrzewi. Ojcze Nasz, które się spełnia codziennie w chlebie.
Bardzo radosna jest moja listopadowa modlitwa i życie.
35 responses to NIE MOGĘ SIĘ ŻYCIEM NACIESZYĆ