33 Niedziela zwykła 17 listopada 2013
Autostrady, którymi mkniemy coraz częściej nawet w Polsce, samoloty łączące szybko najróżniejsze miejsca na świecie, solidne domy z dobrym ogrzewaniem i równie dobrym chłodzeniem. Bardzo dobre jedzenie, doskonałe ubrania, skuteczne lekarstwa. Od wszystkiego też można się ubezpieczyć, jak nie mnie to rodzinie wpadnie niezła sumka z polisy. Mógłbym tę listę wydłużać, ale myślę, że i to wystarczy, aby pokazać jak łatwo ulegamy złudzie stabilności, pewności i „tymczasowej wieczności”. Tymczasowa wieczność to podświadome przekonanie o trwałości cywilizacji w takiej formie, jaką teraz mamy.
Słuchacze Jezusa, widzieli przed sobą świątynię w Jerozolimie, niezwykły obiekt architektoniczny, dzieło budzące podziw na całym ówczesnym Wschodzie, monumentalne, „przyozdobione pięknymi kamieniami i darami”. To była ich „tymczasowa wieczność”, gmach, który symbolizował także niezmienność ich praw, obyczajów, wierzeń i tradycji. „Z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony …” – usłyszeli. Tak mógł mówić szaleniec, któremu nigdy nie wiadomo co do głowy strzeli. Mógł tak powiedzieć też chłodny realista, dobrze znający zmienność historii i nieuchronność niszczących wszystko kryzysów.
Mocno się łudzimy, że nasza cywilizacja ma jakąś bardziej trwałą postać niż wszystkie inne, które rozpadły się (mniej czy bardziej burzliwie) i zniknęły. W śmiesznym poczuciu „tymczasowej wieczności” naiwnie wierzymy, że To Co Jest i Tak Jak Jest, będzie już zawsze albo bardzo długo, przynajmniej tak długo, jak jesteśmy sobie w stanie to wyobrazić. Być może, „z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony …” Jest to niekonieczna, ale całkiem realna możliwość. W dziejach ludzkości mieliśmy cywilizacje, które się degenerowały, kruszyły i w końcu szły w rozkurz. Spacerowaliście pewnie jak ja po resztkach Koloseum czy Akropolu.
Naszej epoce towarzyszy też wyjątkowo głupie zaufanie, że komputery, komórki, Internet, uczyniły świat i życie bardziej szczęśliwymi. Doceniam te rzeczy. Kiedy jednak na drugiej szali położymy coraz powszechniejszą i liczną nietrwałość ludzkich więzi (przyjaźni, miłości, małżeństw), masową aborcję na niespotykaną w historii skalę (przypomnę, w samej Europie co 11 sekund ginie nienarodzone dziecko, prawie 3 miliony rocznie), oswajanie eutanazji jako metody rozwiązywania problemu „schorowanej długowieczności” (co za obciążenie dla firm ubezpieczeniowych!), kompletne podeptanie praw człowieka (pisałem o tym m.in. 14.11.2013), rosnącą liczbę osób zaburzonych i chorych psychicznie (w Polsce liczba ta wzrosła od roku 1990 prawie dwukrotnie, do ok. 1 600 000; szacuje się, że w Europie w roku 2020 co 3 jej mieszkaniec doświadczy zaburzeń lub choroby psychicznej), kiedy to wszystko położymy na drugiej szali, zapomnijmy o szczęśliwym świecie i poczuciu zadowolenia z naszych czasów.
Nie, nie jestem pesymistą ani nie kandyduję do tytułu złowieszczego proroka. Ale nie chcę też być naiwny i żyć złudzeniami. Stwierdzenie, że nasza cywilizacja jest w głębokim kryzysie może i brzmi banalnie, ale każde inne jest kłamstwem.
Nic nie uczyni życia i świata lepszym i szczęśliwszym niż przemienieni wewnętrznie ludzie, kierujący się dobrem, solidarnością, prawdą i miłością. Ta wewnętrzna przemiana jest jednak dziełem dziś zupełnie zarzuconym, ponieważ wymaga wejścia w przestrzenie serca, duszy i ducha ludzkiego. Dość łatwo i tanio można udoskonalać samochody, komórki i karty bankowe i to się dzieje co dzień niemalże. Tylko to żadna droga do szczęścia, choć wielu z nas w to uwierzyło. Całe pokolenie miota się od galerii handlowych, przez salony urody po ekrany komputerów, nie zaglądając nawet na chwilę w siebie samych. Jesteśmy coraz bardziej rozbawieni, kolorowi, multimedialni, szybsi, bogatsi i ruchliwsi. I z dnia na dzień czeźniemy i marniejemy nie znając smaku prawdy, mocy dobra, blasku solidarności i trwałego sensu miłości. Spragnieni czułości na darmo wciskamy „enter” na klawiaturze lub sięgamy do folderu „połączenia wybierane” w telefonie. Serfujemy z portalu na portal, nigdy nie wchodząc do swoich serc, aby tam odnaleźć siebie, Boga i źródło miłości do ludzi i świata. Nieszczęśliwi, schorowani, zagubieni, bez entuzjazmu oczekujący jutra.
Być może, „z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony …”. Nie można tego realnie wykluczyć. Można też od zaraz zachłysnąć się czystą radością dobra, solidarności, prawdy i miłości. Rozpocząć trzeba od otwarcia drzwi do swojego serca, od zaufania w bliskość Boga tam mieszkającego. W sercu mamy wszystkie rzeczy trwałe, w przeciwieństwie do tego, z czego może nie pozostać nawet kamień na kamieniu.
P.S. Kazanie przydługie, przepraszam. Krócej mogłem napisać, że trwają tylko wiara, nadzieja i miłość. I że miłość jest największa (1 Kor 13). Ale jakbym tak krótko napisał, mówilibyście, że się nie przygotowałem J
Kazanie dźwiękowe – www.itinerarium.pl
Liturgia słowa
(Ml 3,19-20a)
Oto nadchodzi dzień palący jak piec, a wszyscy pyszni i wszyscy wyrządzający krzywdę będą słomą, więc spali ich ten nadchodzący dzień, mówi Pan Zastępów, tak że nie pozostawi po nich ani korzenia, ani gałązki. A dla was, czczących moje imię, wzejdzie słońce sprawiedliwości i uzdrowienie w jego skrzydłach.
(Ps 98,5-9)
REFREN: Pan będzie sądził ludy sprawiedliwie
Śpiewajcie Panu przy wtórze cytry
przy wtórze cytry i przy dźwięku harfy,
przy trąbach i przy dźwięku rogu,
na oczach Pana, Króla, się radujcie.
Niech szumi morze i wszystko, co w nim żyje,
krąg ziemi i jego mieszkańcy.
Rzeki niech klaszczą w dłonie,
góry niech razem wołają z radości.
W obliczu Pana, który nadchodzi,
bo przychodzi osądzić ziemię.
On będzie sądził świat sprawiedliwie
i ludy według słuszności.
(2 Tes 3,7-12)
Sami wiecie, jak należy nas naśladować, bo nie wzbudzaliśmy wśród was niepokoju ani u nikogo nie jedliśmy za darmo chleba, ale pracowaliśmy w trudzie i zmęczeniu, we dnie i w nocy, aby dla nikogo z was nie być ciężarem. Nie jakobyśmy nie mieli do tego prawa, lecz po to, aby dać wam samych siebie za przykład do naśladowania. Albowiem gdy byliśmy u was, nakazywaliśmy wam tak: Kto nie chce pracować, niech też nie je! Słyszymy bowiem, że niektórzy wśród was postępują wbrew porządkowi: wcale nie pracują, lecz zajmują się rzeczami niepotrzebnymi. Tym przeto nakazujemy i napominamy ich w Panu Jezusie Chrystusie, aby pracując ze spokojem, własny chleb jedli.
(Łk 21,28)
Nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie.
(Łk 21,5-19)
Gdy niektórzy mówili o świątyni, że jest przyozdobiona pięknymi kamieniami i darami, powiedział: Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony. Zapytali Go: Nauczycielu, kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak, gdy się to dziać zacznie? Jezus odpowiedział: Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: Ja jestem oraz: Nadszedł czas. Nie chodźcie za nimi. I nie trwóżcie się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach. To najpierw musi się stać, ale nie zaraz nastąpi koniec. Wtedy mówił do nich: Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. Będą silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie. Lecz przed tym wszystkim podniosą na was ręce i będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą do królów i namiestników. Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa. Postanówcie sobie w sercu nie obmyślać naprzód swej obrony. Ja bowiem dam wam wymowę i mądrość, której żaden z waszych prześladowców nie będzie się mógł oprzeć ani się sprzeciwić. A wydawać was będą nawet rodzice i bracia, krewni i przyjaciele i niektórych z was o śmierć przyprawią. I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich. Ale włos z głowy wam nie zginie. Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie.
23 responses to PRZYDŁUGIE KAZANIE O TYM CO W SERCU TRWAŁE