Wtorek 12 listopada 2013
Narażę się może niektórym z was. Marsz niespokojny przeszedł wczoraj przez stolicę. W niemal wszystkich komentarzach pojawiał się zarzut, że podczas marszu były incydenty, zamieszki i niepokoje. Nagle do rangi najwyższej wartości urósł Spokojny Marsz. W większości marszów, w którym brałem udział (dawno, ale prawda) było niespokojnie. Wolę marsze niespokojne, które mają sens, niźli spokojne, w których chodzi tylko o nieszkodliwy spacer. Niespokojne marsze, w których brałem udział, były marszami sprzeciwu, były starcia z milicją i ZOMO, gaz, pałki, głośne skandowanie, jednym słowem wszystko niźli spokój. Nie chodzi o to, aby marsze były spokojne, chodzi o to czy mają sens.
Dziesiątki tysięcy młodych ludzi poszły w niespokojnym marszu. Szli w nim m.in. młodzi ludzie, którzy jeszcze nie wyjechali do Londynu, Dublina czy Glasgow. Straty, jakie poniosło wczoraj państwo to naprawdę bardzo niska cena jaką nasze państwo płaci za wieloletnie odwrócenie się tyłem do polskiej młodzieży. Co Polska ma do zaoferowania młodym Polakom? Jeden z premierów (K. Marcinkiewicz) osiem lat temu krzyczał radośnie i trzykrotnie „Yes! Yes! Yes!”, co spowodowało masowy exodus młodych Polaków za pracą. Wyjechali naprawdę mądrzy, inteligentni, zaradni i dobrzy Polacy. Ci, którzy pozostali to również sensowni, wykształceni i pracowici młodzi Polacy, którym może jeszcze zabrakło determinacji do wyjazdu z kraju. Znam wielu jednych i drugich. Emigranci może by i wrócili, gdyby państwo polskie dało im jakąś nadzieję, perspektywę i szansę, jakiś znak, że są tu potrzebni. Nie są potrzebni, bo powiększą procent bezrobotnych. Ci, co zostali umieją tu przeżyć za 1400 zł miesięcznie (albo i mniej), pracują dużo i solidnie. Czy państwo ułatwia im – na przykład – założenie własnej firmy? Czy mają jakieś dobre kredyty na realizację swoich pomysłów? Czy dostają realną możliwość zdobycia mieszkań? W 1995 i 2000 roku ówczesny prezydent (A. Kwaśniewski) obiecał to młodzieży; obecny pomysł MDM („mieszkanie dla młodych”) legnie w gruzach – tak mówią młodzi, z którymi rozmawiam – z powodu niedosięgłego dla nich „wkładu własnego”. Właściwie ze strony państwa płyną trzy komunikaty do ludzi młodych: „Bierzcie kredyty”, „Wyjeżdżajcie stąd!” i ostatni, najbardziej czytelny „Radźcie sobie sami!”
Wiem, że wczorajsi demonstranci nie szli pod hasłami, które tu wyłuszczam. Faktem jest, że państwo polskie tyłem odwróciło się do ludzi młodych. Zostawioną samą sobie młodzież zgarniają spryciarze. Rozumiem dobrze tych młodych, którzy tak tłumnie poszli w marszu. Wrząca para czasem znajduje ujście w niewłaściwym miejscu.
W marszu wczorajszym było też dużo niezadowolenia z demokracji, wyrażonego co prawda w sposób radykalny i dosadny. Nasza demokracja choruje coraz mocniej i zapewne pięknie się rozbije o swoje tępe zasady. Demokracja, która wolą większości akceptuje zabijanie dzieci, uśmiercanie nieuleczalnie chorych, bezwzględne prawo zysku czy skuteczność kłamstwa przeistacza się w tyranię. Przypomnę, że jeden głos za prawem do życia od poczęcia ma większy sens niźli dwa miliony przeciwko. Wartości ograniczają demokrację, prawda, dobro, uczciwość, sprawiedliwość nie podlegają woli większości. Demokratyczna wola większości skazała na śmierć Jezusa z Nazaretu i uprawomocniła władzę Hitlera.
Marsze niespokojne nie są najgorszą rzeczą na świecie. Trzeba tylko wiedzieć po co się maszeruje. Marsz, marsz Dąbrowski, nie był spokojny. Marsz Pierwszej Kadrowej Piłsudskiego też nie był spokojny. Marsz powstańców z 1944 był gwałtowny. Marsz robotników w Poznaniu (1956) i stoczniowców w Gdańsku (1970) to także nie były spacerowe przechadzki.
Jak już iść to z sensem. Wiele marszów jeszcze przed nami.
50 responses to MARSZE NIESPOKOJNE