Czwartek 31 października 2013
Myślę o moich bliskich zmarłych często, wigilia Wszystkich Świętych i następne dni nastrajają także ku temu. Rozumiem ludzi, którzy idą na cmentarze i mówią do swoich zmarłych, stawiają im pytania, dopowiadają to czego nie zdążyli wyznać czy wytłumaczyć. Wiem, że nie mówią tylko do samych siebie choć odpowiedź Stamtąd płynąca z pozoru jest tylko milczeniem. Więziom najgłębszym śmierć za bardzo nie szkodzi, dialog trwa nadal.
Proszę nie myśleć, że chodzi tu o nastrój, wzruszenie kruchością życia i mętny, ciepły, kontakt z zaświatami. Przede wszystkim chodzi o miłość. Zaniedbaną, uronioną, przespaną, zapomnianą, spóźnioną, przeoczoną, całą tę miłość, której nie ziściłem z powyższych i innych powodów. Boję się, że nic i nikt nie rozgrzeszy nas z lekceważenia miłości. Warto iść na rozmowy przy grobach, ciche korepetycje ze spraw najważniejszych.
To, co jeszcze jest w nas żywe, choć może zakurzone, przymglone, ospałe, drętwe, przygaszone, oschłe, może jeszcze się odrodzić, jeżeli staniemy w pobliżu tajemnicy wieczności. Przedziwną moc odnowy mają chwile spędzane na cmentarzu, wracam stamtąd pewniejszy wartości życia. Nie wiem jak, ale nagrobki, krzyże, kapliczki, znicze i kwiaty rozzieleniają moje nadzieje, prosto porządkują ufność w prawdę, sprawiedliwość i dobroć.
Kiedy wychodzę z cmentarza odrzuca mnie na kilometry od sklepów, kawiarni i reklam. Za to siadam z kalendarzem i zapełniam go rzeczami do szybkiego nadrobienia. W głowie otwiera mi się setka plików, z niedokończonymi rozmowami, koniecznymi sprostowaniami, jasnym wyłuszczeniem nieporozumień i prośbami, których nie miałem odwagi wyjawić. Dopada mnie też wstyd, że przecież mogłem być mądrzejszy, a wychodziło głupio.
Kiedy wychodzę z cmentarza, te najważniejsze rzeczy są oczywiste i żywe. Zawsze trwać przy prawdzie, przepuszczać pieszych co wahają się czy ich nie potrącę na przejściu, iść za swoją nadzieją, pożyczać pieniądze bez pewności zwrotu, wiarę zamieniać codziennie na całkowitą pewność, strącać z ubrania biedronki a nigdy nie zabijać, w sprawiedliwości nie ustawać, pamiętać, że nie ma niewinnych plotek, dochować solidarności z biednymi, przepraszać za spóźnienia, wierzyć nieustannie w pokój na całym świecie i lubić niezmiernie jesienne mgły.
Kiedy wychodzę z cmentarza jestem bardziej sobą. Bezszelestny powiew wieczności odnawia we mnie wszystko co ludzkie i boskie.
29 responses to KIEDY WYCHODZĘ Z CMENTARZA