Poniedziałek 7 października 2013
Widuję, a zdarza się, że i praktykuję bardzo prosty gest. To mały krzyżyk, który kreślę na głowach dzieci albo i dorosłych kiedy gdzieś wyjeżdżają, kiedy idą załatwić ważną sprawę czy trwożą się wobec czegoś nieznanego. Pamiętam zresztą, że i na moim czole babcia, rodzice czy jakiś inny ważny człowiek, stawiali te dwie kreski, pionową i poziomą.
Bardzo piękny zwyczaj, zawierający właściwie wszystko, co najlepszego możemy komuś dać. Pamiętam, że dawniej istniało przekonanie, że w celu zapewnienia komuś życzliwości należało go „przeżegnać”, tzn. nakreślić na jego czole albo nad nim znak krzyża. Pamiętam także, że babcia czasami stosowała to „przeżegnanie” na odległość i w ten sposób błogosławiła swoje siostry, mieszkające kilka tysięcy kilometrów dalej, jedna na wschód, druga na zachód.
Dzisiaj rozumiem, że znak krzyża, „przeżegnanie”, jest ofiarowaniem komuś przyjaźni samego Boga, wyraża w najprostszy sposób modlitwę o błogosławieństwo, opiekę Bożą i życzenie „Obyś był zbawiony!” Jeżeli czynię go z wiarą, nie jest to zabobon, ale najkrótsze Credo i cała Ewangelia. Ten znak mówi także „Kocham Cię”, „Ufam Ci” i „Pamiętam o Tobie”.
Dzień i tydzień się rozpoczął, każdy z nas ma bardzo bliskie osoby, obok siebie czy bardzo daleko. Nie ma takich miejsc, gdzie nie sięgałaby przyjazna i serdeczna moc krzyża.
30 responses to MIŁOSNE PRZEŻEGNANIE