Wtorek 17 września 2013
O piątej rano w niedzielę siedemnastego września 1939 roku Armia Czerwona ruszyła na pomoc ludowi pracującemu zachodniej Białorusi i Ukrainy, aby wyzwolić go z ucisku polskich kapitalistów. Taką wersję agresji sowieckiej usłyszał polski ambasador w Moskwie tego samego dnia.
Owo wyzwalanie w rzeczywistości oznaczało rzezie i mordy, masowo dokonywane na Polakach z kulminacją w postaci ludobójstwa w Katyniu, Ostaszkowie, Starobielsku i innych miejscach kaźni.
Grodno broniło się do 22 września, słaba ale zdeterminowana strona polska opierała się nawet dwom korpusom sowieckich czołgów. Grażyna Lipińska opisuje, że na jednym z czołgów czerwonoarmiści przywiązali małego chłopca, żywą tarczę. „Widzę na dalekim czołgu jasną plamę (…) Na łbie czołgu rozkrzyżowane dziecko, chłopczyk. Krew z jego ran płynie strużkami po żelazie. Chłopczyk ma pięć ran od kul karabinowych i silny upływ krwi, ale jest przytomny. W szpitalu otaczają go siostry, doktorzy, chorzy.
– Chcę mamy – prosi dziecko.
Nazywa się Tadeusz Jasiński, ma 13 lat, jedyne dziecko Zofii Jasińskiej, służącej, nie ma ojca, wychowanek Zakładu Dobroczynności. Danka sprowadza matkę. Nie pomaga transfuzja krwi. Chłopiec coraz słabszy, zaczyna konać. Ale kona w objęciach matki i na skrawku wolnej Polski, bo szpital wojskowy jest ciągle w naszych rękach.” („Jeśli zapomnę o nich”, Paryż 1988).
Bestialstwo sowietów przybierało formy okrutne i wyrafinowane. Żona zamordowanego gen. Józefa Olszyny – Wilczynskiego, dowódcy obrony Grodna, napisała we wspomnieniach: „Widok, który ukazał się moim oczom, był tak okropny, że nie miałam sił iść dalej. Mąż leżał twarzą do ziemi, lewa noga pod kolanem była przestrzelona w poprzek z karabinu maszynowego. Tuż obok leżał kapitan (adiutant) z czaszką rozłupaną na dwoje, na czerepie sterczały zmierzwione, oblepione krwią włosy. Oczy i nos generała stanowiły jedną krwawą masę, a mózg wyciekał uchem …”
Siedemnasty września sprzed 74 lat był początkiem śmiertelnej zagłady setek tysięcy Polaków z Kresów a dla kolejnego miliona wstępem do zasadniczo bezpowrotnych przesiedleń. Ziemie Kresowe nigdy też już nie wróciły do Polski.
Nie jestem rusofobem a nawet bardzo lubię kulturę i rosyjskie tradycje. Przyznaję jednak, że komunizm, ten w wersji sowieckiej, ale i polskiej, chińskiej czy kubańskiej jest jedna z najbardziej haniebnych kart naszej ludzkiej historii z XX i XXI wieku. W tej samej mierze wzdrygam się na myśl o Wasiliju Błochinie, jednym z największych zabójców w historii (zastrzelił własnoręcznie ok. 50.000 ludzi, w tym m.in. kilkuset Polaków w Ostaszkowie), o Piotrze Śmietańskim, kacie z więzienia na Mokotowie (zabił m.in. rotmistrza Pileckiego i „Zaporę”), o chińskim Lin Biao z czasów „rewolucji kulturalnej” czy o hołubionym dziś przez niektóre środowiska Che Guevarze, któregom ulubionym sposobem egzekucji był strzał w potylicę. Oczywiście, realizowali w praktyce idee Lenina, Stalina, Bieruta, Mao czy Castro.
Bez morałów dzisiaj, zapisuję tylko, żeby pamiętać.
16 responses to W NIEDZIELĘ SIEDEMNASTEGO WRZEŚNIA O PIĄTEJ RANO