Środa 11 września 2013
Pewna zgrabna metafora moim zdaniem prosto i trafnie opisuje współczesność. Wedle niej sytuacja naszego pokolenia przypomina trochę rejs statkiem. Kapitanowie wydają komendy, żeby płynąć coraz szybciej. Na pokładzie jest zabawa, coraz bardziej wymyślne uciechy, są świetnie zaopatrzone bary i kawiarnie. Bawimy się nieźle, choć wszyscy czujemy, że łajba się chyboce.
W pewnym momencie ktoś krzyczy: „No dobrze, proszę państwa, ale dokąd płyniemy?”. Chwilę zalega cisza, po czym ktoś z załogi wydaje polecenie kelnerowi: „Daj temu panu mocnego drinka, niech nie chrzani”. Każdy, kto zadaje pytanie dokąd zmierzamy, jako cywilizacja, jest odbierany jako co najmniej nieszkodliwy wariat. Takich pytań się nie zadaje, musimy płynąć coraz szybciej i jeszcze lepiej się bawić. Pachnie to nieco historią „Titanica”, z tą różnicą, że wiadomo było iż płynął do Nowego Jorku.
Co jakiś czas na naszą rozchybotaną łajbę jakiś dowcipniś albo szaleniec wrzuca granat lub bombę, wybucha panika, dopóki jakoś sytuacja nie zostanie opanowana. Coś podobnego stało się 11 września 2001 roku, kiedy dokonano zamachu na World Trade Center, dziś mamy wrażenie, że wszystko w miarę mamy pod kontrolą. Niektórzy myślą – „Co mnie obchodzi to, co dzieje się na drugim końcu statku? U nas jest spokój.” Płyniemy jednak na tej samej łajbie.
Płyniemy coraz szybciej, mamy coraz więcej, nie wiemy dokąd i po co. Łajba jest jedna, mamy jeden świat, wysiąść się nie da.
PS. Rok temu zapisałem nieco inne spojrzenie na 11 września. Przypominam poniżej.
JESZCZE BARDZIEJ UWIERZYĆ W MIŁOŚĆ
Wtorek 11 września 2012
Chilijczycy i cała Ameryka Południowa do dziś pamięta „Once”, czyli 11 września 1973, kiedy w wyniku wojskowego puczu przeprowadzonego przez Augusto Pinocheta, zginął prezydent Chile Salvador Allende. Dyktatura Pinocheta (swoisty stan wojenny) trwała 27 lat i pochłonęła tysiące ofiar, przeciwników reżimu. Chilijczycy otrzymywali wówczas mnóstwo gestów solidarności. Jednym z najbardziej spektakularnych była piosenka Stinga z 1987 r. , „They Dance Alone (Cueca Solo)”, opowiadająca o samotnym tańcu wdów po zamordowanych przez juntę. Tuż po oddaniu władzy – nota bene przy znacznym wpływie Jana Pawła II (wizyta w Chile w 1987 r.) – w październiku 1990 roku odbył się w Santiago de Chile pamiętny koncert („Desde Chile… un abrazo a la esperanza”, z udziałem m.in. samego Stinga, Jacksona Browne’a, Wyntona Marsalisa, Sinéad O’Connor, Petera Gabriela i New Kids on the Block), w czasie którego 20 wdów tańczyło do muzyki Stinga trzymając w rękach fotografie swoich nieżyjących mężów.
O wiele więcej ludzi pamięta 11 września 2001 roku – także wtorek, jak dziś – i zamachy w USA. One także doczekały się wyrazu muzycznego, czego pierwszym przykładem była płyta Bruce’a Spingsteena „The Rising”.
Wspominam te daty w przekonaniu, że człowiek wcale nie wykluczył przemocy (i śmierci) z arsenału środków prowadzących do osiągania swoich celów. Żyjemy nadal w cywilizacji podziałów i walki, niczym stado zwierząt, gotowych się wzajemnie zabijać, z różnych powodów (oczywiście na bardzo wysublimowany, „ludzki” sposób). Głoszona przez Jana Pawła II idea Cywilizacji Miłości, nowej formuły współistnienia ludzi i narodów, jest wyśmiewana jako ckliwy koncept, którego nie da się obronić w imię twardego realizmu interesów politycznych, gospodarczych czy ekonomicznych. Zresztą zwolenników tej idei nie ma jeszcze zbyt wielu, m.in. dlatego, że Jan Paweł II jest „niedoczytany”, nie mówiąc już o zrozumieniu czy realizacji Jego zamysłów.
Trochę jak stary kataryniarz, który zna tylko jedną melodię, dziś także zachęcam, abyśmy jeszcze bardziej uwierzyli w miłość i wszędzie – w odniesieniu do ludzi, których spotkamy, z którymi zagadamy (choćby przez komórkę), o których pomyślimy, wnieśli to, co podpowiada miłość. To może się także realizować w naszym sposobie zdobywania i wydawania pieniędzy, w stosunku do przyrody, w organizacji czasu i w całożyciowych decyzjach. To jest możliwe i najpiękniejsze z tego, co możemy zrobić.
15 responses to NA TEJ SAMEJ ŁAJBIE