Czwartek 4 lipca 2013
Myślę, że twardych, oczywistych i niezaprzeczalnych dowodów dla wiary nigdy nie znajdziemy, choć bardzo ich oczekujemy. To jest jednak pokusa, której na przykład ulegli Izraelici w drodze do Ziemi Obiecanej. „Uczyń nam boga, który by szedł przed nami …” – wołał lud do Aarona, a ten stworzył dla nich „posąg cielca ulanego z metalu” (Wj 32). Mieli w końcu coś twardego, metalowego, pewnego w kategoriach dotyku i wzroku. Mieli twardego ale fałszywego boga.
W Ewangelii Chrystus wielokrotnie objawiał się w sposób nieoczywisty, niepewny i nie do końca uchwytny. Najbliżsi Mu, apostołowie, często zadawali sobie pytanie „Kim właściwie On jest?”, a po zmartwychwstaniu przypuszczali, że mają omamy – „zalęknionym i zatrwożonym wydawało się, że widzą ducha”. Tę niepewność potwierdza także św. Paweł – „Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno …”
I taka chyba jest szczera wiara, niejasna, zamglona, drżąca, chybotliwa, krucha i pełna pytań. Przechowujemy ten skarb w naczyniach glinianych, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas, dopowiada Paweł. Pewnie, że łatwiej jest czegoś dotknąć, coś pocałować czy zobaczyć. Idąc jednak za „twardymi dowodami”, ryzykujemy utratę świętej niepewności, zamianę kruchych naczyń glinianych na twarde i metalowe, a jednak złudne. Wierzę niepewnie i niejasno, a jednak mocno i z największą miłością na jaką mnie stać.
9 responses to WIERZĘ NIEPEWNIE