CZYLI NOWA DROGA
Środa 3 lipca 2013
Podróż, a zwłaszcza wędrówka piesza, przynosi zawsze niezwykłe doświadczenia. Nie inaczej jest w Nowej Drodze. Kilka razy wspominałem już o tym projekcie, który obejmuje w tym roku dziesięciu młodych więźniów z lubelskiego aresztu i zakłada m.in. przejście na pieszo od Lublina do Zgorzelca, przeważnie szlakami św. Jakuba. Młodzi więźniowie idą z plecakami, każdy w towarzystwie opiekuna, codziennie po 25 – 25 kilometrów, po drodze próbując patrzeć na życie pod kątem jego przemiany.
Dzisiaj, dwaj pierwsi, Paweł i Robert, dochodzą do Zgorzelca, kończąc pierwszą część projektu. Odwiedzałem ich na trasie wędrówki, rozmawiałem jeszcze wczoraj. To są już inni ludzie, po 30 dniach wędrowania znacznie przewartościowali podejście do tego, co ważne w życiu. Nie wracają do więzienia, aby kontynuować odbywanie kary, mają teraz szanse podjąć pracę i zadbać o przyszłość. Przypomnę, że podobna wersja pracy z młodocianymi we Francji powoduje, że 8 na 10 nie wraca na drogę przestępstwa. Oby podobnie było i u nas.
Wędrowanie niesie ze sobą mnóstwo przygód i wiem, że z naszej Nowej Drogi mogłyby powstać całkiem ciekawe książki. Życie ponadto zdecydowanie przerasta scenariusze filmowe i stwarza sytuacje absolutnie nieprzewidywalne. Dwie z nich dziś opisuję, a pewnie będzie ich więcej.
Jeden z młodych wędrujących z Lublina do Zgorzelca wyruszył w drogę całkowicie na bakier z Panem Bogiem. Dajmy mu na nazwisko Kowalski. Ponieważ nasi bohaterowie idą od parafii do parafii, spotykają różnych duszpasterzy, wieczorami zwykle z nimi rozmawiają. W pewnej parafii nasz Kowalski trafił na … księdza Kowalskiego. A ten skutecznie wytłumaczył młodemu, że to nie przypadek, że ksiądz Kowalski spotyka więźnia Kowalskiego. Bez problemu przekonał też młodego, że wolą Bożą jest na pewno, aby to on pojednał go z Bogiem, zresztą czasu jest mało, bo ksiądz choruje na nowotwór i nie wiadomo ile osób jeszcze zdąży wyspowiadać. Od prawie połowy trasy młody idzie z lekką duszą, uwolnioną z grzechów.
Inna historia wydarzyła się drugiemu młodemu wędrowcowi. Na jakimś etapie rozbolał go ząb. Udało się zorganizować wizytę u pani stomatolog, dość późnym wieczorem, już po pokonaniu całodniowej wędrówki. Młody siedzi na fotelu, pani dentystka wierci w dolnej lewej czwórce i zasypuje delikwenta pytaniami, a skąd to, dokąd, kto, dlaczego i po co. Obok siedzi opiekun i wyręcza młodego w kłopotliwej sytuacji, odpowiadając na szczegółowe pytania. Pani doktor po zapoznaniu się z pomysłem Nowej Drogi przypomina sobie, że jej córka pracuje w areszcie śledczym w Lublinie ale – referuje stomatolog – nie ma najlepszych wrażeń stamtąd. Bo na przykład, jakiś czas temu, pewien młody więzień kazał jej brać miotłę i lecieć na księżyc, bo jest wstrętną czarownicą. W tym momencie młody na fotelu zaczyna się wyrywać i niemal wpada w konwulsje. Opiekun łapie w czym sprawa.
– No przyznaj się … Ty to powiedziałeś?
Blady młodzian potwierdza, ale dopiero po upewnieniu się, że robota z wiertłem już zakończona. Potem nie może się nadziwić, że poszedł 200 km od Lublina, aby w nietypowych okolicznościach poznać matkę swojej niedobrej wychowawczyni z zakładu. Ale matka okazała się dobra, uratowała ząb, zdjęła ból, więc pewnie i córka nie jest czarownicą.
Być może każdemu z nas przydałaby się Nowa Droga, aby inaczej spojrzeć na swoje życie. Proszę, kibicujcie młodym, którzy właśnie kończą pierwszy etap i tym, którzy za kilka dni pójdą w kolejnej wędrówce.
PS. Więcej o przygodach młodych, którzy dziś kończą etap Nowej Drogi usłyszeć możecie w Radiu eR 87,9 Fm w Lublinie (www.radioer.pl) w czwartek 4 lipca po 16.00.
A w Internecie o projekcie poczytacie m.in. na www.nowadroga.eu
14 responses to KOWALSKI SPOWIADA KOWALSKIEGO