Czwartek 9 maja 2013
Celem naszej wiary jest zbawienie, to zapewne wiemy lub czujemy. Co jakiś czas przypominamy sobie o tym i nawracamy się, aby to zbawienie osiągnąć. W tym celu idziemy – na poważnie – do spowiedzi, postanawiamy nieodwołalne zmiany na lepsze (z których nie często coś wychodzi), wprowadzamy reżim modlitwy albo jedziemy w niezwykłą pielgrzymkę do najświętszego miejsca. Mamy takie zrywy ku zbawieniu, podobnie jak w przypadku mycia okien ze cztery razy do roku. Gdzieś w głębi serca kołacze nam taka myśl, że dobrze byłoby przeprawić się na Tamten Brzeg akurat w czasie naszego nawrócenia.
Chyba nic z tego nie wyjdzie, podobnie jak z pokrętnej taktyki odkładania nawrócenia na spokojną i bezgrzeszną starość. W Ewangelii znajdziemy ponaglenie, aby zbawieniem zająć się natychmiast, dzisiaj. „Oto teraz czas upragniony, oto teraz dzień zbawienia” (2 Kor 6,2). Co się odwlecze, to jednak uciecze, wbrew przysłowiu, jutro będzie za późno. Zbawienie jest w naszych rękach, musimy o nie troszczyć się i zabiegać. Troszczyć się i zabiegać każdego dnia. Każdego dnia! Co więcej, każdego dnia powinniśmy zachęcać się wzajemnie do troski o zbawienie. Wyobrażacie sobie, że pierwszy poranny esemes, jaki wysyłacie do kogoś bliskiego brzmi mniej więcej tak: „Hej! Pamiętasz o zbawieniu? Troszcz się o to dzisiaj. Poza tym, jak się czujesz?”. Wewnętrzny nasz człowiek musi odnawiać się „z dnia na dzień” (2 Kor 4,16), nie od czasu do czasu.
Co zatem robić w trosce o zbawienie? Latać co drugi dzień do spowiedzi? Zdarza się niektórym i wcale ich nie ganię; przypominam, że błogosławiony Jan Paweł II spowiadał się co tydzień i chyba miał z czego, bo przecież prawdziwa spowiedź do przyjemności nie należy. Mnożyć niezawodne modlitwy? Zrobić sobie grafik pielgrzymek do wszystkich świętych miejsc (na świecie jest ich kilka tysięcy)?
Nic z tych rzeczy. Proponowałbym, aby bez pośpiechu zjeść śniadanie, możliwie dobre i z dużą porcją wiosennego szczypiorku. Poczuć aż do końca smak twarożku i lekką pikantność zieleniny. Zwykle nie mamy na to czasu, bo jedząc śniadanie całym sercem jesteśmy już w korku w drodze do pracy. Proponowałbym, aby dobrze wsłuchać się w głosy porannego skowronka i nocnego słowika, wreszcie je odróżniać i cieszyć się, że obydwaj ci arcymistrzowie dźwięku koncertują dzisiaj, niczego nie odkładając na pojutrze. Dźwięk bankomatu i melodia budzika z komórki, także mają swój urok. Proponowałbym trochę dłużej patrzeć sobie wzajemnie w oczy i trochę szczerzej rozmawiać, w mgnieniach gubimy sedno rzeczy. Trochę mocniej ściskać ręce witanych i żegnanych ludzi i dłużej się uśmiechać, przelotne dobre są tylko deszcze.
Troska o zbawienie, zalecana przez Ewangelię, oznacza piękne, pokorne, radosne i soczyste życie tu i teraz. Ale mamy zgubny nawyk ociągania się z życiem, flirtujemy z „Wczoraj” i „Jutro”, a Dzisiaj i Teraz omija nas prawie zawsze. Teraz jest czas zbawienia, oto jest czwartek zbawienia, dzisiaj.
20 responses to CO SIĘ ODWLECZE TO UCIECZE