Wtorek 16 kwietnia 2013
Poeci nauczają, że trzeba się śpieszyć, bo ludzie tak szybko, za szybko, odchodzą. Poezje jednak czytamy w młodości, dla wzruszeń, a potem to już wiemy swoje.
Pan Adam skłócił się z bratem o spadek po rodzicach, obydwaj trwali przy swoich racjach i krzywdach, nie odwiedzali się na żadne święta, nie dzwonili do siebie, nie pisali listów. Adam zaczął kruszyć się wskutek choroby, która dopadła go już po sześćdziesiątce, w myślach układał sobie rozmowę na pojednanie. W którąś sobotę rano przyszła wiadomość, że brat zginął w wypadku. Banalne, ale prawdziwe – nie zdążył, ani on ani brat.
Siedem ostatnich słów Chrystusa na krzyżu może być dobrym przewodnikiem w procesie życiowego przyśpieszenia. „Przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” – woła Chrystus, aby zamknąć przebaczeniem historię swojego ziemskiego etapu życia. „Zaprawdę, powiadam ci, dziś ze Mną będziesz w raju” – nie wolno odkładać na jutro dobra możliwego do uczynienia dziś. „Boże mój, Boże mój, dlaczegoś Mnie opuścił?” – wątpliwości są tkanką chyba najpiękniejszych modlitw, o ile ich nie dusimy w sobie. „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego” – szybka decyzja z rodzaju „samowładania” sobą i złożenia losu w najbardziej odpowiednie dłonie. „Pragnę” i „Wykonało się”, to wewnętrzne i głębokie akty, dobrowolne, w których to nie śmierć bierze i tłamsi Jezusa, ale On ją przyjmuje. „Niewiasto, oto syn Twój. Oto Matka twoja” – propozycja nowej więzi dla najbliższych, znosząca pozorną obcość (wszak nic istotnego nie łączyło Jana z Marią) i ustanawiająca niezwykłą bliskość duchową. Wszystko to Chrystus wypowiada i robi (działa, czyni) w ciągu prawdopodobnie kilkudziesięciu minut świadomego konania na krzyżu. Jest tu pośpiech, nagłość, pilność, natychmiastowa sprawczość. Niczego nie wolno odłożyć, z niczym nie wolno się spóźnić, przesunąć na później (czyli na „nigdy”), zaniechać i rozmyć w serialu gdybań („a może jednak”, „gdyby tylko”).
Koronnym dowodem niedojrzałości duchowej i ludzkiej w ogóle jest paskudna tendencja do kumulowania rzeczy nie zrobionych, niepodjętych decyzji, nie złożonych wyznań, niedokonanych przebaczeń, nietkniętych marzeń i nawet nie rozpoczętych zmagań (o kogoś, o coś). To wszystko pchamy przed sobą jak jakąś pęczniejącą górę lodową, o którą prędzej czy później się rozbijemy. Prędzej niż myślimy.
Na popularnej internetowej „klasie” odnalazło się po latach dwoje ludzi, kiedyś uczniowie tej samej szkolnej klasy. Oboje po wielu i trudnych przejściach, dziś w drugim i trzecim związku. Od niego wiem, że niedawno opowiedzieli sobie w godzinie szczerości o gorących licealnych uczuciach, których żadne z nich nie miało odwagi wtedy wyznać. Jasne, nie wiadomo co byłoby, gdyby mieli tę odwagę.
Nie wiadomo co by było. Ale trzeba się naprawdę bardzo śpieszyć ze wszystkim co ważne.
17 responses to PRZYŚPIESZENIE KONIECZNE