ŻONA BITA CODZIENNIE
Sobota 15 grudnia 2012
Ludzie dobierają się w pary, zawierają związki małżeńskie, pełni ufności w szczęśliwą przyszłość. I tak bywa. Życie pisze jednak różne scenariusze, nie pomijając dramatów i tragedii. I tak bywa, bardzo często.
Małżeństwo Anny i Tadeusza zaczęło się kolorowo i radośnie. Wspaniała podróż poślubna, własne mieszkanie zdobyte szybko, pierwszy syn, druga córka, nawet na samochód nie czekali długo.
Alkohol towarzyszył Tadeuszowi zawsze, ale jako podstawowy motyw zachowań doszedł do głosu w siódmym roku małżeństwa. To już był problem. Problem zamienił się w tragedię, kiedy Tadeusz pod wpływem wódki zaczął bić swoją żonę. Dostawała w twarz, pięściami po głowie, mąż ciągnął ją za włosy, popychał, przewracał, kopał. Przy tym rzucał siarczyste przekleństwa i wyzywał. Z roku na rok było coraz gorzej.
Słuchałem tego wszystkiego i nie wiedziałem, co powiedzieć. Pytała o radę, co ma zrobić. Bardzo kocha Boga i Kościół, odrzucała myśl o rozwodzie. Podpowiedziałem, że wyjściem jest separacja, że nie może być tak katowana, że ma jedno życie, że nie może zgodzić się na poniżanie i maltretowanie, że ma prawo do szczęścia. Powiedziała, że przemodli i przemyśli wszystko.
Przyszła znów po tygodniu. „Nie rozwiodę się i nie wystąpię o separację. To mój mąż. Kocham go i chcę pozostać z nim do śmierci, nawet jak mnie zabije.” Wtedy zrozumiałem, że jestem jeszcze głupim księdzem, który ma proste rozwiązania na każdą tragedię.
Piszę te słowa modląc się za dzieci zabite wczoraj w Newtown w USA, dwadzieścioro niewinnych dzieci. I modląc się za Annę, która trwa w małżeństwie z Tadeuszem. Tadeuszem, który bije ją dalej.
Boże Narodzenie jest wielką nadzieją, że kiedyś zrozumiemy sens miłości. Jest nadzieją, że miłość Anny przerasta pijackie napady Tadeusza. Jest nadzieją, że dzieci z Newtown nie żyły na darmo. Nadzieją, że jeszcze sam zmądrzeję. Nadzieją, że choć niewiele rozumiemy z życia, to ma ono sens.
W Adwencie opowiadam w Itinerarium historie, w których otarłem się jakoś o Boże Narodzenie. To sytuacje, które nazwałbym nawet Bożym Narodzeniem, choć chyba żadna z nich nie wydarzyła się w czasie Świąt. Wszystkie historie są prawdziwe, albo w nich uczestniczyłem albo znam je ze słyszenia, ale z pewnego źródła. Czasem napiszę dlaczego konkretna historia dawała mi przedsmak Bożego Narodzenia. Bożego Narodzenia, Tajemnicy, którą niestety chyba zatracamy w coraz bardziej bezsensownym świętowaniu.
2 responses to ŻONA BITA CODZIENNIE