CO BÓG ROBI W WIGILIĘ?
Kazanie na 3 Niedzielę Adwentu
16 grudnia 2012
Już trzecia niedziela Adwentu, za osiem dni Święta. Wszystkie nasze bajery, choinki, stroiki, bombki, bombeczki, świecidełka, będzie kolorowo, bajecznie nawet, bo mamy takie cuda i cudeńka, prześwietne.
Może z dziesięć lat temu, jestem na obozie z dziewczynami na co dzień mieszkającymi w ośrodku wychowawczym. Same trudne przypadki, w rodzinach alkoholizm, mamusie przyprowadzające co tydzień nowych tatusiów, nie rzadko zboczonych. Na porządku dziennym kradzieże, przekleństwa, bieda, ordynarne teksty. Uciekały z domu, omijały szkołę, sięgały po wino i dragi, w końcu trafiły do ośrodka.
Jak zwykle mówię o Wielkiej Miłości Boga, bezgranicznej i przepięknej miłości Pana Jezusa do ludzi. Jedna z dziewczyn nie wytrzymuje i przy wszystkich, głośno krzyczy, jakby za każdą z nich:
– Jaki Bóg, kurdę? Jakby był Bóg, to by mnie ojciec w Wigilię nie walnął … Ja miałam cztery lata, była choinka, może pięć bombek i jakieś poszarpane łańcuchy. Przyszedł nawalony, najpierw zwyzywał matkę, ja się zaczęłam drzeć i płakać. To mnie wziął i rzucił na ścianę. Krew mi poszła z nosa i uszu. Byłam tylko w koszulce i majtkach. Matka krzyknęła: „Uciekaj do Gawrysiaków!”, do sąsiadów. Wyleciałam w tej koszulce i majtkach, biegłam po śniegu. To niedaleko, drugi dom od naszego. Telepało mną, myślałam, że umrę. Kapało mi krwią, z nosa i buzi, na śnieg. I co? Bóg? Jakby był Bóg, to by mnie obronił. Ja się tak bałam! Bolała mnie głowa, nos i plecy. Gdzie był Bóg? Jaka miłość Boga? Niech ksiądz nie chrzani takich bajek! Doleciałam do sąsiadów, zawinęli mnie w koc, poocierali z krwi, dali jakąś tabletkę, zasnęłam. Nie było opłatka, kolędy, nic! Ja się z tydzień jeszcze trzęsłam, a musiałam tam wrócić, do domu.
Słuchałem tego oskarżenia wraz z innymi, w kaplicy było cicho. A potem inna dziewczyna wypaliła:
– Żaneta, co ty się łamiesz! Myślisz, że ja nie wiem co to znaczy uciekać z własnej chaty? My to wszystkie wiemy! Ty jesteś mocna babka, jeszcze się wyliżesz!
Z Żanetą mogłem długo porozmawiać. Choć nie jestem rzecznikiem Pana Boga, mówiłem, że Bóg wraz z nią dostał w nos w Wigilię i że On razem z nią krwawił na świątecznym śniegu. Była też jej spowiedź. Z obozu wyjeżdżała pogodna. Nie żebym cokolwiek miał zrobić mądrego. Może byłem potrzebny tylko po to, aby mogła w końcu wykrzyczeć swoją historię Wigilijną.
PS. W Adwencie opowiadam w Itinerarium historie, w których otarłem się jakoś o Boże Narodzenie. To sytuacje, które nazwałbym nawet Bożym Narodzeniem, choć chyba żadna z nich nie wydarzyła się w czasie Świąt. Wszystkie historie są prawdziwe, albo w nich uczestniczyłem albo znam je ze słyszenia, ale z pewnego źródła. Czasem napiszę dlaczego konkretna historia dawała mi przedsmak Bożego Narodzenia. Bożego Narodzenia, Tajemnicy, którą niestety chyba zatracamy w coraz bardziej bezsensownym świętowaniu.
Kazanie w wersji dźwiękowej na www.itinerarium.pl