Piątek 7 grudnia 2012
Ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci. W ceremonii zaślubin formuła ta oznacza deklarację dozgonnego trwania przy drugiej osobie, bez względu na to, co życie przyniesie. No i to jest jasne, oczywiste.
Bernarda i Kasię połączyła studencka miłość, ten sam uniwersytet, podobne spojrzenie na życie. Podjęli decyzję o małżeństwie, ruszyły przygotowania. Do ślubu pozostały cztery miesiące. Któregoś dnia Kasia zaczęła się wić z bólu, dostała dziwnych drgawek. Pogotowie, szpital, badania. I wreszcie diagnoza. Paskudna wersja padaczki, mogącej prowadzić do paraliżu, marne perspektywy na rodzicielstwo.
Rodzice Bernarda poprosili go na poważną rozmowę i jasno wyłożyli sprzeciw wobec planowanego związku. Bernard nigdy nie mówił za wiele, ale w tamtych dniach tylko słuchał i szczypał się w długą brodę. W takiej to niby rozmowie niby milczeniu wysłuchiwał naszych mądrych porad i sugestii, byliśmy wszyscy przecież mądrzy, rozdyskutowani i kompetentni. Przecież kończyliśmy studia!
Bernard zakończył sprawę krótko: „Co za różnica, przed ślubem czy po ślubie. Padaczka nie wybiera czasu. A ja wybrałem Kasię od początku naszej miłości.” Nie wiem czy byłem na jakimkolwiek ślubie, kiedy podczas przyrzeczenia małżeńskiego w kościele panowałaby taka cisza. Wszyscy czekaliśmy na słowa: „oraz to że Cię nie opuszczę aż do śmierci”.
Bohaterowie dzisiejszych wspomnień są już dziś dziadkami. Kasia, cudem czy nie cudem, urodziła córeczkę. Paraliż dopadł ją trzy lata po ślubie. Bernard od tego czasu pcha wózek inwalidzki, na którym siedzi Kasia.
Nie piszę scenariuszy do filmów, ale życie nauczyło mnie podziwu dla ludzkiej wierności i nadziei. A Boże Narodzenie? Zdarza się wszędzie tam, gdzie trwamy wiernie i do końca przy drugim człowieku. Rzadko to Narodzenie przychodzi 24 grudnia, ale zdarzyło się w przypadku złośliwej padaczki.
PS. Przypominam, że w Adwencie będę opowiadał w Itinerarium historie, w których otarłem się jakoś o Boże Narodzenie. To sytuacje, które nazwałbym nawet Bożym Narodzeniem, choć chyba żadna z nich nie wydarzyła się w czasie Świąt. Wszystkie historie są prawdziwe, albo w nich uczestniczyłem albo znam je ze słyszenia, ale z pewnego źródła. Czasem napiszę dlaczego konkretna historia dawała mi przedsmak Bożego Narodzenia. Bożego Narodzenia, Tajemnicy, którą niestety chyba zatracamy w coraz bardziej bezsensownym świętowaniu.
2 responses to PADACZKA NIE WYBIERA CZASU