ŚWIĘTA BEZ WALDKA

Czwartek 6 grudnia 2012

Waldek nie żyje od czterech lat. Pochowaliśmy go w grudniowe popołudnie, dość licznie, bo Waldek miał mimo wszystko wielu znajomych.
Latem zwykł przesiadywać na ruchliwym deptaku i drapać się po nogach. Podwijał spodnie i kiedy drapał się po jednej nodze, drugą obsiadywały muchy i pałaszowały rozkładające się mięso w ranach. Na początku wpadłem w przerażenie, jak widziałem robactwo obiadujące na ludzkich nogach. Pan doktor jednak uspokoił: „To najlepsze, co może go spotkać. Muchy zjedzą tylko martwe, zgangreniałe mięsko. One go ratują, czyszczą mu kończyny!” Zimą Waldek wynajdywał jakieś kosmate czapy i puchowe kurtki i zwinięty w kłębie szmat naciągał przechodniów na parę złotych. Na piwo albo wino.
Rodzinę, pracę i dom tracił po kolei. Pił, stracił pracę. Pił, odeszła żona. Pił, nastąpiła eksmisja. Kilka razy trafiał na odwyk, wydawało się, że wychodzi z dołka. A potem znów lądował na ulicy. Opowiadał, że dwu czy trzykrotnie rozpoznał w kolorowym tłumie przechodzącym na deptaku, własną córkę. Studiowała na katolickim uniwersytecie. I wtedy pragnął zapaść się pod ziemię.
Waldek dawał się lubić, do mnie mówił „Księciuniu”, pieszczotliwie prawie. Dwa razy jedliśmy wspólnie wigilię. Uwielbiał wolontariuszy z Gorącego Patrolu, zwłaszcza dziewczyny. Czasem w mgnieniu autorefleksji wyznawał: „Cholera, jak ja śmierdzę …” To akurat była prawda.
Ciało Waldka znaleziono w zwykłym kanale, przykrytym ciężkim metalowym włazem. Zginął w tak zwanych „niewyjaśnionych okolicznościach”. Był honorowym bezdomnym, nigdy nie wchodził do kanałów, zwłaszcza do tych ze ściekami. To nie był jego styl. On lubił pogadać, zaczepić ludzi, zażartować. W kanałach siedzą mruki i gbury. Prokuratura nie wysiliła się, szybko umorzyła śledztwo.
Co roku, w pobliżu daty śmierci Waldka, modlę się za niego. Po ludzku nie dał rady, przegrał.
A dlaczego ta historia wiąże się z Bożym Narodzeniem? Gdyby nie Waldek, gdyby nie alkoholicy, gdyby nie złodzieje, gdyby nie bezdomni, gdyby nie grzesznicy, nie byłoby Bożego Narodzenia. Jezus narodził się właśnie dla tych, którzy sobie w życiu nie poradzili, którzy „źle się mają”. Bez Waldka nie byłoby Bożego Narodzenia.
PS. Przypominam, że a Adwencie będę opowiadał historie, w których otarłem się jakoś o Boże Narodzenie. To sytuacje, które nazwałbym nawet Bożym Narodzeniem, choć chyba żadna z nich nie wydarzyła się w czasie Świąt. Wszystkie historie są prawdziwe, albo w nich uczestniczyłem albo znam je ze słyszenia, ale z pewnego źródła. Czasem napiszę dlaczego konkretna historia dawała mi przedsmak Bożego Narodzenia. Bożego Narodzenia, Tajemnicy, którą niestety chyba zatracamy w coraz bardziej bezsensownym świętowaniu.

Itinerarium , , , ,

4 responses to ŚWIĘTA BEZ WALDKA


Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.