Wtorek 27 listopada 2012
Człowiek chętnie sobie ulgi szuka. Troszkę dłużej pośpi, cztery razy budzik przestawi, jeszcze pięć minut, jeszcze minutkę. Troszkę więcej sobie poje, nie zaszkodzi smaczny kęs i niewinna porcja dodatkowa. I popijamy chętnie, jedna szklanka więcej i kieliszeczek strzemienny (choć nikt już ostatniego toastu nie wychyla w strzemionach, gotowy do odjazdu galopem). Mnożymy sobie ulgi, przyjemności, łakocie i rarytasy.
Radosny człowiek, trzy tysiące lat temu napisał: „Pomnożyłeś siłę mojej duszy!”(Ps 138). Duch się podwaja, potraja, mnoży i rośnie. A miłość? „Pan niech spotęguje waszą wzajemną miłość dla wszystkich” – modli się św. Paweł (w Pierwszym Liście do Tesaloniczan). A Pan Bóg, co dobrze zna ludzkie niedole, „pomnaża siły omdlałego” (Izajasz 40)
Piszę, bo wiem, że Pan Bóg mnoży, potęguje, zwiększa i zwielokrotnia siły duszy, słabości omdlałych i wzajemną miłość. My słabniemy, karlejemy i tracimy, Pan Bóg umacnia, napełnia, krzepi. I nic na tym Jego Wszechmoc nie cierpi.
Życie nasze rozgrywać się może w bladym cieniu utyskiwań, narzekań i smutków. Ale może także jaśnieć w blasku Mocy Boga. Nie wmawiajmy sobie, że jesteśmy słabymi, drętwymi i szarymi ludkami, którym pozostaje tylko jakoś dowlec się do mety. Wiem, że jesteśmy silnymi, mądrymi i energicznymi dziećmi Boga, każdego dnia zwyżkującymi w życiowej formie.
Tu się zapewne rozciąga najprawdziwsza granica między wiarą a niewiarą.
1 response to SZTUKA MNOŻENIA I POTĘGOWANIA