Piątek 22 czerwca 2012
Już lato na niebie. I nowa droga przed nami. Metafor o życiu jest wiele. Może nam się nie podobać ta o drodze.
Ja to się naprawdę cieszę z tego lata, słońca, gorąca, dojrzewających czarnych jagód, malin malinowych i słodkich, z kurek w świerkach i młodych bocianów próbujących się w pierwszych lotach. Jakby chciały przypomnieć, że pora na wznoszenie się.
Może nic nadzwyczajnego dziś nie rozpoczniemy, nie będzie przełomu i zrywu. Ale szkoda byłoby przeoczyć dzień nowego ruchu na niebie i czekać dopiero na Nowy Rok.
Świat zwykle tkwi w pewnej martwocie i wydaje nam się, że istotne zmiany zachodzą tylko w czasie tsunami i wojen. Tak niewiele ode mnie zależy. Jak już sobie to wmówimy, pozostanie nam jedynie dobrze zaplanować urlop i zasmucić się koniecznością powrotu do pracy.
Otóż nie tak, najlepsze rzeczy rozpoczynają się w naszych myślach (nawet przy kiepskim ciśnieniu) i poprzez nasze mądre słowa, poprzez zdecydowane wybory i śmiałe czyny.
Lepszego lata, jak to dziś rozpoczęte, nie będziemy mieli. Wbrew martwocie świata, czas ruszać w drogę. Czas żyć.