Wtorek 19 czerwca 2012
Obrona życia kojarzy się nam z marszami pro-life, demonstracjami przed klinikami dokonującymi aborcji czy listami podpisywanymi do gremiów stanowiących okrutne prawa. Tak, to na pewno jest front ważny i odważny.
Myślę, że front walki o życie rozgrywa się w innych przestrzeniach, dużo wcześniej niż w protestach na ulicach.
Każdy, kto gniewa się na swojego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swojemu bratu „pusta głowo” lub „bezbożniku” podlega karze piekła ognistego.
Kto idzie na spotkanie z Bogiem nie pojednany z człowiekiem, traci czas, bo Bóg nie przyjmuje ludzi skłóconych i zacietrzewionych.
Każdy kto przysięga, na ziemię, niebo, Boga, rodziców czy jeszcze inaczej, już przyjaźni się ze złem. Podobnie jak ktoś oddaje za otrzymany policzek i pozdrawia tylko swoich przyjaciół.
Przegrywamy obronę życia zajmując się drzazgą w oczach innych i nie wyjmując belek ze swoich źrenic.
Życie to ludzie. Trzeba ich szanować w myślach, słowach, odzywkach, gestach, spojrzeniach i dotyku. Trzeba cenić każdą chwilę razem, rozmowy krótkie i dłuższe, opowieści o smutkach i radościach, „krótkie wiadomości tekstowe” (sms) i długie monologi nocne.
Każda myśl, każde słowo, każde marzenie i każde staranie o drugiego jest przepiękną troską o życie, jeżeli w miłości dostrzegamy godność człowieka. Najważniejszy jest człowiek. Tak nam powiedział Bóg.
PS. Wszystkie skojarzenia znajdziecie w Ewangelii Mateusza, w rozdziałach 5-7.